Faceci w bieli – NIE

Ten świat jest za mały dla dwóch papieży.

 

7-letnie już niemal współistnienie dwóch panów ubranych na biało potwierdza biblijną zasadę, że Duch wieje, kędy chce, i z nikim się nie liczy. Od 2013 r. trzecia osoba Trójcy Świętej ciągle podpowiada emerytowanemu papieżowi, co jest dobre dla Kościoła. Perfidia tego gołębia polega na tym, że zupełnie odwrotne rozwiązania podpowiada jego następcy na stolcu Piotrowym. W związku z tym jesteśmy świadkami zapasów w świętych olejach, zgodnie ze starożytną rzymską tradycją.

 

Jak na niemowę Josef Ratzinger mówi całkiem dużo. Gdy 11 lutego 2013 r. ogłosił po łacinie zamiar abdykacji, miało to być jedno z jego ostatnich publicznych wystąpień. Potem tylko jeszcze pożegnanie z wiernymi i fru! – na ostatnie wakacje do Castel Gandolfo, a następnie do klasztoru Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich. W klasztorze miał żyć jak mnich i nie dawać głosu, żeby nie siać zamętu w łepetynach i tak niezbyt bystrych owieczek. Po rządach Benedykta XVI nastał jednak pontyfikat Franciszka, który linię Ratzingera ma w głębokim poważaniu.

Emerytowanego papieża świerzbiło, żeby coś powiedzieć. I zaczął mówić, wbijając szpile swojemu następcy, któremu podczas ostatniego spotkania z kardynałami tuż przed złożeniem urzędu obiecał „bezwarunkową cześć i posłuszeństwo”. Nie takie cuda duchowni są w stanie obiecać. „Jest tylko jeden papież i nazywa się Franciszek” – powtórzył w 2019 r. w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”, ale nikt mu już nie wierzył.

Co jakiś czas Ratzinger zapewnia, że jest „starym człowiekiem u kresu życia”, który bierze udział w ostatniej „pielgrzymce do Domu”, a pobyt w watykańskim klasztorze to „ostatni etap podróży”. Na złość Franciszkowi i jego zwolennikom wcale jednak mu się nie śpieszy na tamten świat. Mimo że jednym z głównych powodów abdykacji był pogarszający się stan zdrowia i dokuczliwy w sprawowaniu urzędu brak sił, 92-letni papa emeritus ciągle przyjmuje gości, pstryka sobie z nimi fotki, udziela wywiadów, pisze eseje, zdarza mu się także uczestniczyć w oficjalnych uroczystościach watykańskich. Przypomnijmy tylko, że J.P.2 w stanie niemal agonalnym przez kilka lat „rządził” Kościołem, bo „z krzyża się nie schodzi” – jak ponoć twierdził. Mógł się oczywiście obawiać, że z polskiej emerytury nie wystarczy mu nawet na leki, bo wówczas nie było jeszcze „jarkowego”. Niemiecka emerytura pozwala Ratzingerowi żyć godnie i w dobrym zdrowiu.

 

Abdykowany papież po raz kolejny przemówił, tym razem w kwestii celibatu księży. 92-latkowi łatwo jest się rozpływać nad zaletami wstrzemięźliwości seksualnej i bezżeństwa. Toteż Niemiec stanął w obronie obecnego stanu rzeczy. W książce „Z głębi naszych serc”, którą napisał wespół z kardynałem Robertem Sarahem, staje w obronie wielowiekowej tradycji księżego kawalerstwa. Celibat – zdaniem byłego papieża – ma „wielkie znaczenie, bo pozwala kapłanowi skupić się na swoim powołaniu. Wydaje się, że nie da się realizować obu – i kapłaństwa, i małżeństwa”. Papa-Ratzi nawiązuje w ten sposób do zeszłorocznego Synodu dla Amazonii, gdzie sprawę żonatych księży żywo dyskutowano.

Tylko że zanim książka się ukazała, zrobiła się chryja. Watykański emeryt nakazał bowiem purpuratowi usunąć swoje nazwisko z okładki i wstępu do książki. Sprawa (nie)autorstwa „Z głębi naszych serc” to klasyka watykańskiego gmatwania prostych rzeczy. Oto bowiem z jednej strony Ratzinger domaga się (w przededniu premiery) usunięcia z książki informacji, że to on jest współautorem dzieła, a z drugiej jego osobisty sekretarz abepe Georg Gaenswein zapewnia, że ta część książki, którą się przypisuje jego szefowi, jest autorstwa Benedykta XVI. „Chodzi o nieporozumienie, nie ma przy tym powodu, by podawać w wątpliwość dobre intencje kardynała Saraha” – twierdzi sekretarz. Bardzo ciekawe… W tak ponoć skomplikowanej i trudnej sytuacji sztab watykańskich prawników, speców od praw autorskich czy wreszcie francuski wydawca przeoczyli nieistotny szczegół, jakim jest spisanie umowy autorskiej z watykańskim emerytem. Były papież po prostu w zeszłym roku napisał tekst i dał kardynałowi, aby zrobił z nim, co zechce. Jasne?

Kardynał Sarah to nie jest postać przypadkowa w tej historii. Ów afrykański duchowny, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w czerwcu skończy 75 lat, prawdopodobnie Franciszek wyśle go na emeryturę. Rzutem na taśmę publikuje swoją książkę z byłym papieżem, ostoją konserwatyzmu. To jasne wskazanie, kogo życzyłby sobie Benedykt jako kolejnego papieża.

 

Całość na łamach