Konik morski prezydenta Dudy (cd.) – NIE

Poniedziałkowe wydania tabloidów i portali plotkarskich doniosły, że wypoczywający po trudach kampanii w prezydenckim ośrodku w Juracie Duda zabrał na wycieczkę skuterem wodnym córkę Kingę. Gnał co sił w maszynie. I nie byłoby to warte wzmianki, gdyby nie fakt, że w sierpniu 2017 r. opisałem, jak prezydent popierdalał po Bałtyku skuterem wodnym o wielkiej mocy, choć według naszych ustaleń nie posiadał uprawnień do jego prowadzenia („Konik morski prezydenta Dudy”, „NIE” nr 35/2017). Najwyraźniej wciąż nic sobie z tego nie robi.

Maszyna, której dosiadł Duda z Dudzianką, to kanadyjski skuter wodny Sea-Doo GTX 260 S Limited Luxury. Zabawka jest z najwyższej półki: ma 1,5 l pojemności, 260 koni mechanicznych, prędkość maksymalną wynoszącą ok. 120 km/h i przyśpieszenie do setki zajmujące 4 sekundy. Do tego hamulec hydrodynamiczny, pneumatyczne zawieszenie, 34 funkcje na elektronicznym wyświetlaczu, a także nakładkę chłodzącą rurę wydechową. Godzina zabawy oznacza spalenie trzydziestu litrów benzyny. Cena katalogowa wynosi ok. 18 tys. euro, czyli 80 tys. zł.

Dawno, dawno temu, gdy Duda dopiero co został wybrany na urząd, pośmigać mógł jedynie starym Kawasaki STX-15F. Żadna to była radocha przy ledwie 160 koniach pod maską, dlatego wyczarowano mu nowy sprzęt.

Gdy latem 2017 r. Duda testował kanadyjską maszynę, tak świetnie sobie na niej radził, że się wypierdolił. Z wody wyszedł o własnych siłach. Dziś niedaleko Dudy i Dudzianki widać było w oddali łódź motorową z czujną załogą, gotową na powtórkę z rozrywki.

Przy zmarnowanych przez Sasina na wybory 70 mln zł pytanie o zakup luksusowego skutera wygląda na czepialstwo, ale kwestią wciąż niewyjaśnioną pozostaje to, czy Duda w ogóle posiada kwity, które umożliwiałyby mu korzystanie z tego typu pojazdów.

Liderzy naszego państwa słyną z przestrzegania procedur – przynajmniej dopóki w wyniku ich olewania giną albo ulegają wypadkom.

Zgodnie z rozporządzeniem ministra sportu i turystyki z 9 kwietnia 2013 r. w sprawie uprawiania turystyki wodnej, aby poszaleć na skuterze jak Duda, trzeba posiadać patent sternika motorowodnego. Uprawnia on do prowadzenia jachtów motorowych m.in. po morskich wodach wewnętrznych oraz pozostałych wodach morskich dwie mile morskie od brzegu w porze dziennej. Cena kursu na ten patent wynosi ok. 400 zł, do czego doliczyć należy 500 zł opłaty za egzamin (test z 75 pytaniami, zadanie nawigacyjne, manewrowanie) i 50 zł za wydanie papierów.

Aby szaleć do woli na odległości większej niż dwie mile morskie od brzegu, a na 260-konnym skuterze dzieje się to w mgnieniu oka, trzeba zdobyć patent motorowodnego sternika morskiego. To oznacza wykazanie się stażem morskim wynoszącym 200 godzin, zdobytym w minimum dwóch rejsach. Czy tego typu dokument Duda wyrobił?

 

Całość na łamach