Napij się, stara – NIE

PiS szykuje zakaz sprzedaży alkoholu posiadaczkom sprawnych organów płciowych.

Mniej więcej co druga osoba będąca obywatelem Polski jest kobietą. Dziś tylko ta nie może kupić nawet piwa, której nie stuknęła osiemnastka. Jednak wkrótce zakaz może objąć wszystkie panie liczące poniżej 55 wiosen.

 

Kobiety to kretynki

Mikołaj Pawlak jest Rzecznikiem Praw Dziecka, w związku z tym zaproponował, żeby wprowadzić do kodeksu karnego zapis o karaniu kobiet, które będąc w ciąży, spożyją alkohol etylowy. Ciężarna sprawuje bowiem opiekę nad dzieckiem poczętym. Pomysł spodobał się, posłom i posłankom Zjednoczonej Prawicy. Wszystko zatem wskazuje na to, że za kilka tygodni w Sejmie może naleźć się kuriozum, jakiego cywilizowany świat nie widział od ponad wieku.

Argumentacja PiS odwołuje się do stwierdzenia, że „niepokojący jest wysoki odsetek kobiet spożywających alkohol w trakcie ciąży”. Co oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że kobiety to kretynki.

Statystyka jest po stronie Pawlaka. Wszystkie badania pokazują, że co trzecia Polka w stanie błogosławionym wlewała w siebie coś, co zawierało procenty. To 3 razy więcej niż średnio na świecie. Ale tylko niewiele więcej niż wynosi średnia europejska – ciężarnych mających kontakt z alkoholem jest 25 procent. Polkom jednak bardzo daleko do Francuzek; w trakcie ciąży wino popija co druga.

Ale te wszystkie badania są o kant dupy potłuc. Większość kobiet zaczyna mieć świadomość, że zaciążyły, po kilku tygodniach od zajścia. Przez ten czas nawet przez myśl im nie przejdzie, że sącząc drinka, przyczyniają się do „występowania nieprawidłowości neurobehawioralnych oraz innych trwałych uszkodzeń organizmu dziecka”.

U nas i wszędzie indziej połowa ciąż jest nieplanowanych. Co trzecia jest wynikiem kobiecej aktywności seksualnej podbudowanej kilkoma drinkami. Bez alkoholu rodziłoby się zatem mniej dzieci.

 

Rynienka podnosowa

PiS wie jednak swoje. Rzecznik Pawlak podaje, że co roku w kraju mamy ponad 9 tys. urodzeń dzieci z syndromem spektrum płodowych zaburzeń alkoholowych (FASD). Powstaje ten syndrom u dziecka, gdy kobieta łoi przez całą ciążę. Według rzecznika FASD dotyka u nas 2,5 proc. urodzeń. W innych krajach europejskich jest to ok. 1 proc. W polskiej służbie zdrowia nie dopracowano się jednolitych zasad diagnozowania FASD. W związku z czym lekarze wpisują tę jednostkę chorobową zupełnie na czuja.

O ile jednak dzieci z FASD tak naprawdę prawie wcale nie odbiegają od medycznego „wzorca normalności”, o tyle w przypadku FAS, czyli specyficznego zespołu poalkoholowego, jest gorzej.

Dzieciaka z FAS żaden neonatolog ani pediatra nie przeoczy. Osesek ma zwężone szpary powiekowe, brak górnej czerwieni wargowej i brak rynienki podnosowej. Z wnętrznościami też ma nie tak jak trzeba, bo nader często występują u niego wady wrodzone najróżniejszych narządów wewnętrznych. Dodajmy do tego zaburzenia funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego oraz taki drobiazg, że jest mniejszy od innych niemowląt i tak mu zostanie do dorosłości.

Każda kobieta ma świadomość tego stanu rzeczy. I alkoholu w ciąży unika. FAS tak u nas, jak gdzie indziej, dopada ledwie 1,5 dzieciaka na 1000 porodów. W skali polskiej daje to trochę ponad 400 dzieci z FAS rocznie. Jest to zatem statystyczny margines marginesu.

Cywilizowany świat tak to właśnie postrzega. Dlatego nie zakazuje i nie karze, lecz edukuje i rekomenduje niepicie. Zalecenie całkowitej abstynencji w ciąży obowiązuje w Australii, Nowej Zelandii i Stanach Zjednoczonych. W Danii, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii lekarze mówią ciężarnym o dopuszczalności niewielkich, okazjonalnie wypijanych ilości alkoholu. Szwecja, która niemal pozbyła się problemu FASD i FAS, zaleca abstynencję, ale matki uzależnione od alkoholu namawia do aborcji. Kanada wprowadziła jasne procedury: jest lista ośrodków, w których kobiety mogą się leczyć i tych, gdzie mogą dostać niezbędną wiedzę. Jeśli wyjdzie na jaw, że przyszła matka piła, obowiązkowo musi przejść kurs edukacyjny. Całkiem inaczej rzecz się ma we Francji i w Hiszpanii, gdzie kobiety propozycje jakichkolwiek restrykcji w piciu wyśmiały i żaden polityk od tej pory nie śmie na ten temat nic mówić.

 

Rodzic, czyli przestępca

Wiedzione powszechną infantylizacją PiS, ma inaczej. Stąd żądanie przez rzecznika Pawlaka „przepisów przewidujących odpowiedzialność karną za czyny skierowane przeciwko zdrowiu i życiu dziecka poczętego”. Porąbane na punkcie wszelkiej czułostkowości media będą za. Tym razem zdrowy rozsądek nie zadziała. Będzie jak w przypadku rozszerzonego pojmowania art. 160 kodeksu karnego: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie nie bezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”. Czy gdzieś jest tam słowo o alkoholu? Nie ma. A jednak od lat policja i prokuratura tym właśnie przepisem posługuje się, pakując narąbanych rodziców do pudła. Wystarczy, że sąsiadka zobaczy przez okno, że w domu, gdzie są dzieci, na stole stoi butelka wina, i już może wzywać policję. Policja, żeby mieć wyniki, każe dmuchać rodzicom w alkomat. I jak jest coś ponad zero, to wykrywalność rośnie policji. Do dziecka wzywa się babcię lub ciotkę, a tatuś z mamusią jadą na dołek. Za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo.

Idiotyzm tego jest tym większy, że nigdzie w polskim prawie nie ma ani słowa o tym, od jakiego wyniku dmuchania jest niebezpieczeństwo. Kierowcy mogą prowadzić do 0, 2 promila. Do 0,5 prom. Siadając za kierownicą popełniają wykroczenie. Gdy jest ponad 0,5, to już przestępstwo skutkujące nawet odsiadką. W przypadku rodziców gdy mamusia siedzi z koleżankami przy piwie w ogródku, a obok szwenda się berbeć, to wystarczy to do postawienia zarzutów.

Niech nikogo nie zmyli kodeks wykroczeń, którego art. 106 mówi, że „kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka, podlega karze grzywny albo karze nagany”. Jeśli ktoś ma gnoja starszego, to też w stanie wskazującym nie powinien w jego towarzystwie włazić w oczy policji. Kodeks karny nie mówi nic o siedmiu latach. Dla niego dzieckiem pod opieką jest się do pełnoletności. Dlatego za bycie prowadzonym w stanie narąbania przez trzeźwego 17-letniego syna, też można dostać kilka lat.

 

Olać gliniarza?

W taki sposób boczną furtką przy poparciu społecznym dochrapaliśmy się kretyńskiego ograniczenia praw obywatelskich. Teraz, po pisowskiej propozycji będzie jeszcze gorzej. Żeby zrobić zadość Pawlakowi i posłom PiS, wystarczy wziąć art. 157a. kodeksu karnego: „Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Podciągnięcie spożycia alkoholu przez ciężarną pod rozstrój zdrowia płodu, nie jest dla prokuratury problemem. Wystarczy zatem, żeby w okólniku dla śledczych i policji pojawił się ten wątek i większość kobiet będzie miała przerąbane.

Jak twierdzą lekarze, największe niebezpieczeństwo dla płodu związane z piciem przez matkę, jest w pierwszych trzech miesiącach ciąży. Wtedy, gdy nie widać, że kobieta jest ciężarna.

Gdyby policja chciała mieć niezbity dowód na przestępstwo spożywania w ciąży, musiałaby oprócz alkomatu użyć testów ciążowych. Każda delikwentka po wyjściu z knajpy najpierw dmuchałaby, a potem sikała na test.

Jeśli będą dwie kreski plus promile, to babsko od razu poleci na dołek.

W klubie PiS taka opcja upadła ze względów estetycznych. Poklask zdobyła inna koncepcja: zakazująca sprzedaży lub podawania alkoholu kobietom. Bo istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że mogą być w ciąży. Zakaz obowiązywałby niewiasty, które nie przeszły klimakterium. Ponieważ jednak i ta kwestia waha się w przedziale od 46 do 55 lat, to dla pełnego bezpieczeństwa przyjęto granicę ukończonego przez kobietę 54. roku życia.

Jak do tej pory idiotyzmu tych rozwiązań nikt nie dostrzegł.