Polska broń chemiczna – NIE

Wojsko zgubiło 6 kg gazu musztardowego. Na zdrowie.

Żołnierz, który drążył sprawę kompletnej nieodpowiedzialności w jednostce wojskowej, został uznany za niebezpiecznego wariata i zamknięty w zakładzie psychiatrycznym. Cudownie jednak ozdrowiał i teraz znów służy społeczeństwu. Po broni masowego rażenia słuch zaginął i nikt się tym nie interesuje.

 

Była beczka, nie ma beczki

W styczniu 1997 r. załoga kutra rybackiego z Władysławowa wyłowiła z Bałtyku około 6-kilogramową baryłkę iperytu siarkowego – bojowego środka trującego (BST), zwanego też gazem musztardowym. W pierwszej chwili rybacy byli przekonani, że trafili na bursztyn, gdy jednak okazało się, że znalezisko jest bezwartościowe, zawlekli je na ląd i wyrzucili na wysypisko śmieci.

Poparzonych zostało ośmiu członków załogi. Czterech zatrzymano w szpitalu, a pozostałych po opatrzeniu wypisano do domu. O kryzysowej sytuacji poinformowano wszystkie służby: Państwową Wojewódzką Inspekcję Sanitarną w Gdańsku, Inspekcję Pracy w Gdańsku; Urząd Morski w Gdyni; Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, Weterynaryjną Inspekcję Sanitarną w Pucku, Kapitanat Portu we Władysławowie, Straż Graniczną. Choć do wypadku doszło w piątek, to rekcja służb pokazała brak ich wiedzy o zasadach postępowania w takich sytuacjach. Niektórzy przyjmujący zgłoszenie radzili, żeby zaczekać do poniedziałku, bo jest po trzeciej po południu i zbliża się weekend.

Już po sześciu godzinach od zdarzenia do akcji przystąpili specjaliści z 55. Kompanii Chemicznej w Rozewiu. Według oficjalnej wersji wojskowi zdezynfekowali kuter i port oraz udali się na wysypisko, gdzie zabezpieczyli baryłkę iperytu oraz skażone śmieci.

W aktach śledztwa (które wszczęto dopiero po ośmiu latach od zdarzenia), prowadzonego przez Żandarmerię Wojskową pod nadzorem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gdyni, znajduje się informacja, że śmieci, odzież rybaków i zdemontowane z kutra wyposażenie zostały przewiezione do jednostki wojskowej, a następnie zakopane w rowie w pobliżu magazynu niedaleko jednostki. Baryłkę iperytu zamknięto natomiast w hermetycznej beczce. „Beczkę tą następnie przewieziono do jednostki. Co dalej stało się z tą beczką, nie zdołano ustalić, ponieważ żaden ze świadków nie był w stanie podać konkretnych informacji. Brak jest również zapisów w dokumentacji jednostki”.

Jak to się stało, że świadkowie stracili pamięć, a iperyt zaginął na terenie jednostki, tego prokuratura nie była mi w stanie wyjaśnić.

 

Całość na łamach