Kierowany przez zakonnika-mordercę Klub Zabójców zamierzał wymordować rodzinę Święczkowskich.
Pod troskliwą opieką Służby Więziennej w Zakładzie Karnym nr 1 w Strzelcach Opolskich powstał Klub Zabójców. Brat z zakonu benedyktynów z Tyńca zlecił zamach na prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Zastrzeleni mieli być również jego najbliżsi.
Zakonnik przebywa obecnie w Areszcie Śledczym w Opolu. Czeka na proces, który ma rozpocząć się przed sądem okręgowym. Jak informuje Prokuratura Krajowa, śledztwo, prowadzone przez Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji, zostało już zakończone.
Zakonnik chciał, żeby Święczkowski, jego żona i dzieci zostali zamordowani. Pomocy w wykonaniu zlecenia podjął się członek Klubu Zabójców. Nie przeszkadzało mu to, że odbywa karę dziesięciu lat więzienia. Pistolet z tłumikiem oraz amunicję przekazał wskazanej przez benedyktyna osobie, która miała być cynglem. Choć bowiem mógł opuszczać więzienie nawet na kilka dni, to nigdy nie na tak długo, aby skutecznie przeprowadzić obserwację Święczkowskiego oraz jego rodziny. Z samym zabójstwem nie miałby najmniejszego problemu.
Dla zakonnika zlecanie zabójstw także nie było niczym nadzwyczajnym. Czynił to już wcześniej. Został za to skazany na 25 lat odsiadki. Za kratkami miał się nawrócić. Za wstawiennictwem więziennego kapelana skruszony zbrodniarz stał się benedyktynem. Rok temu w kaplicy Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich odprawiono mszę w intencji 14. rocznicy oświecenia Grzegorza, kiedyś znanego jako bezwzględny „Pokid”, jeden z najsłynniejszych polskich gangsterów. I choć w szopce uczestniczyło wielu osadzonych, żaden się nie śmiał. Przeciwnie. Jednych zżerała zawiść: chcieliby być na miejscu „Pokida”. Inni czuli podziw: dla jego talentów, dzięki którym dyrektor więzienia, jego zastępcy, kierownik ochrony, wreszcie wychowawca i psycholog kapelan uwierzyli w nawrócenie „Pokida”.
Prokuratura twierdzi, że głównym motywem, którym kierował się zakonnik, była zemsta. Dzisiejszy prokurator krajowy kiedyś był śledczym Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Doprowadził do skazania „Pokida” za pomocnictwo w zabójstwie i usiłowanie zabójstwa. Kolejna sprawa, prowadzona przez Święczkowskiego, dotyczyła usiłowania zabójstwa. Została umorzona, gdy przejął ją inny prokurator. I „Pokid” rzekomo się obawiał, że Święczkowski zamierza ją odgrzebać, a sąd gangstera-zakonnika skaże na dożywocie. To miał być drugi motyw planowanego zamachu.
Spisek na życie prokuratora krajowego zawiązał się w Klubie Zabójców, który miał siedzibę w 5-osobowej celi więzienia w Strzelcach Opolskich. Gdyby Klub Zabójców nie istniał, plan tego zamachu być może i tak by powstał, z pewnością jednak realizacja takiego przedsięwzięcia byłaby utrudniona. Ile innych zbrodniczych zamysłów mogło powstać w Klubie Zabójców? Ile zostało zrealizowanych? To pytania, na które być może nigdy nie poznamy odpowiedzi.
Odpowiedzialny za więziennictwo wiceminister Patryk Jaki (nota bene Strzelce Opolskie to jego okręg wyborczy) oraz podlegające mu kierownictwo Centralnego Zarządu Służby Więziennej powinni sobie zadać również pytanie, jak to możliwe, że dopuszczono do tego, aby w jednej celi siedzieli razem zatwardziali zbrodniarze, zamieszani w zabójstwa z premedytacją, bądź ich wykonawcy. Ze składu celi może wynikać, że to jej lokatorzy mieli decydujący wpływ na to, kto tam zamieszka. W żargonie klawiszy o takim miejscu mówi się „mocna cela”. Abecadło klawisza podpowiada, że choćby dla świętego spokoju należy dbać o to, żeby takich cel w więzieniu nie było. Więźniowie mówili, że była to cela „bardzo wpływowa”.
Fakty dowodzą, że traktowano ją w sposób uprzywilejowany. Mimo że powinna być – jak inne – kontrolowana co najmniej 5 razy w miesiącu, to gdy przeszukali ją policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji, znaleźli przedmioty, których na teren więzienia wnosić nie wolno. Prokuratura Krajowa informuje m.in. o „suplementach diety, akcesoriach do ćwiczeń oraz innych produktach przemysłowych i spożywczych”. Dostarczać ich miał funkcjonariusz Służby Więziennej w stopniu majora. On być może odpowie za umożliwienie istnienia Klubu Zabójców. Wraz z „Pokidem” zasiądzie na ławie oskarżonych. Zadziwiający jest los innych oficerów odpowiedzialnych za to, żeby więźniowie odbywali karę pozbawienia wolności w sposób bezpieczny dla obywateli.
Całość na łamach