Żebrzący milionerzy – NIE

Kapitalizm żąda dopłaty od ludności.

Obniżyć podatki! Państwo minimum! Deregulacja! Prywatyzacja wszystkiego! – te i tym podobne hasła polscy liberałowie wykrzykiwali od początku istnienia III RP. Dziś, w dobie zagrożenia epidemią, zmienili śpiewkę i jako pierwsi wyciągnęli ręce po publiczne pieniądze.

 

***

Najszybciej na wzrost liczby zarażonych wirusem SARS-CoV-2 zareagowała Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan, zrzeszająca ponad 4 tysiące polskich firm. Ta sama, która wśród naczelnych zadań i sukcesów wymienia walkę o niższe podatki i ułatwianie ucieczek przed ich płaceniem, nieustanne ograniczanie liczby zatrudnionych urzędników i walkę o jak najtańsze państwo.

Tęgie głowy z Lewiatana zareagowały na zbliżającą się epidemię specjalnym komunikatem, podkreślającym – uwaga – że „przedsiębiorcy rozumieją nadzwyczajne regulacje”. To i owo w innej odezwie polizali, podkreślając „wyjątkową sprawność rządu w działaniach osłonowych dla przedsiębiorstw”. Ale wreszcie przeszli do sedna: „Firmy czekają na wsparcie w związku z epidemią koronawirusa”. Wśród postulowanych pomocy od państwa wymieniono m.in. „zapewnienie firmom dostępu do preferencyjnych kredytów i pożyczek”.

Chwileczkę – czy nie jest tak, jak sami nauczali, że państwo nie ma własnych pieniędzy i aby komuś dać, najpierw innemu musi zabrać?

 

***

Jeszcze ciekawiej na rozprzestrzenienie się koronawirusa zareagowało Business Centre Club, określające siebie mianem „prestiżowego klubu biznesu dla przedsiębiorców”. Obroty członków BCC sięgają 20 miliardów złotych rocznie, na terenie całej Polski działają 22 loże regionalne, a centralą jest pałacyk Lubomirskich w Warszawie. Wśród licznych sukcesów wymienionych przez BCC znajdziemy m.in. jakże prestiżowe ułatwienie legalizowania samowoli budowlanych czy – o ironio! – ograniczenie badań lekarskich dla pracowników.

Czego elity polskiej przedsiębiorczości domagają się dziś od państwa, które nie powinno przecież wtrącać się w ich sprawy? Ano, „proponujemy utworzenie listy branż szczególnie dotkniętych skutkami wystąpienia COVID-19 i zapewnienie im długofalowego wsparcia” – napisali.

W ocenie BCC obecnie pomoc „nie jest adekwatna”. Domagają się zatem m.in. „rekompensat dla przedsiębiorstw działających w branży turystycznej”.

W branży eventowej, pisze BCC, „rozprzestrzenianie się koronawirusa sieje spustoszenie w konferencjach i targach branżowych. Duża niepewność i poczucie zagrożenia ze strony klientów skutkują szeroką skalą odwoływania wydarzeń. Część firm, już w nadchodzących miesiącach nie ma zagwarantowanych żadnych dochodów, ponieważ klienci nie podpisują umów lub rezygnują z zaplanowanych wydarzeń. Realne jest zagrożenie płynności finansowej firm i ich przetrwanie”.

W branży techniki scenicznej „również powinno zaproponowane być wsparcie finansowe. Obecnie, firmy z branży utraciły nawet 100 proc. zleceń. Koszty związane z prowadzoną działalnością (wynikającą z zatrudnienia pracowników, kosztów ZUS, kosztów utrzymania biur i zaplecza magazynowego) są kosztami stałymi i muszą być ponoszone w sposób ciągły”.

Najzabawniejsze jest jednak uzasadnienie, na podstawie którego elity z Business Centre Club domagają się publicznych pieniędzy. Powołują się – uwaga – na zapisaną w Konstytucji zasadę sprawiedliwości społecznej i niedyskryminacji! Te same posocjalistyczne relikty, które na co dzień dla dynamicznych przedsiębiorców są przecież kulą u nogi!

Podobne odezwy hurtowo wydawać zaczynają kolejne ultraliberalne stowarzyszenia.