Choć może się tak wydawać.
Wojna Adama Bielana z Jarosławem Gowinem o władzę w Porozumieniu weszła na nowy poziom. Panowie już przerzucali się statutami, zawieszali, stawiali przed sądami koleżeńskimi, wykluczali z partii, a nawet wymieniali zamki w drzwiach. Kto kiedykolwiek się rozwodził, ten wie, że to ledwie wstęp do wymyślnego repertuaru tortur. Najnowsze zagranie stronników Gowina już jest poniżej pasa. I uderza w tych, którzy cierpią najbardziej w każdej niemal wojnie – cywilów.
***
Wbrew pozorom w dzisiejszych czasach to nie ten, kto posiada klucze do siedziby partii, sprawuje w niej realną władzę. Liczy się ten, który ma klucze do social mediów – loginy i hasła do setek oficjalnych partyjnych profilów, które mogą sterować przekazem w internecie. Kto w Porozumieniu dzierży dostępy w łapie? Nie wiadomo, ale można się domyślić.
Otóż na fanpejdżu Adama Bielana na Facebooku, na którym europoseł dzieli się z tysiącami internautów tym, co załatwił dla ojczyzny w Brukseli, jak udoskonalił ziemię radomską, na której się wypromował, albo gdzie i kiedy zaszczyci media swoją obecnością, ktoś podmienił mu publiczny numer telefonu. Na taki, który kieruje – co tu dużo mówić – do kurew.
Podany na Bielanowym profilu numer komórki 694 507 *** (gwiazdkuję dla ochrony prawowitej właścicielki) po wpisaniu w Google kieruje nas do agencji towarzyskiej mieszczącej się w Warszawie przy ul. Grójeckiej.
„Zapraszamy do świeżo wyremontowanego lokalu” – piszą właściciele i reklamują wdzięki czternastu pań liczących od 155 do 176 cm wzrostu, o wadze w przedziale 47-65 kg i o biustach nawet w rozmiarze 5. Godzina towarzyska kosztuje 180 zł, a striptiz i dominacja po 200 zł.
Opinie klientów są niestety mieszane: od chwalenia przybytku jako jednego z najlepszych burdeli w stolicy, po ostrzeżenie przed złapaniem na jednej z pań wirusa HIV.
Jako że europoseł Bielan zawsze bardzo mi się podobał, licząc na stosunek z nim, natychmiast wykręciłem numer.
I tu intryga się piętrzy.
– Halo?
– Czy dodzwoniłem się do biura europosła Bielana?
– Nie. A skąd pan wziął taki numer?
– Z jego oficjalnej strony na Facebooku.
– Aha.
– No to może dodzwoniłem się do agencji towarzyskiej?
– To prywatny numer. Do kogo pan dzwoni w ogóle?
– No, to zależy… Chciałem dodzwonić się do europosła Bielana.
– W ogóle nie wiem, co to za facet! Bez przerwy do mnie ktoś dzwoni i pyta o jakieś biuro!
– Wziąłem numer z internetu.
– Pan poczeka, sama sprawdzę.
Wytłumaczyłem miłej pani, jak wejść na fanpejdż prezesa/nieprezesa Porozumienia i samemu zderzyć się z prawdą.
– Jakieś jaja, czy co?! – oburzyła się kobieta. Zarzekała się, że ani z agencją towarzyską ani z czymś o wiele podlejszym, bo z politykiem Zjednoczonej Prawicy, nie ma nic wspólnego. Dopytywałem się, czy może Bielan i kurwy mają u niej w mieszkaniu jedną sekretarkę i dzielą biuro. To zawsze taniej, a i fach wcale nie tak odległy.
– Dzwonią jakieś dzieciaki bez przerwy i pytają! – wściekała się.
– O Bielana czy o agencję towarzyską?
– O jedno i o drugie. Za każdym razem myślałam, że ktoś się ze mnie nabija! A teraz się dopiero wyjaśniło! Dziękuję panu!
***
Aby upewnić się co do pomyłki, zatelefonowałem jeszcze na drugi numer podany na stronie agencji. Odebrała właściwa kobieta i proponowała namiętny stosunek. O europośle Bielanie nie słyszała.
– A może tam u Was jest?
– Nie ma.
Intryga w mojej ocenie wygląda na dość prostackie zagranie. Publiczne podawanie numeru komórki przez jakiegokolwiek europosła już wydaje się dziwne, bo przecież są to ludzie tak zajęci walką o interesy kraju, że nie znaleźliby czasu na swobodną rozmowę z wyborcą.
Ktoś, kto wyjątkowo nie lubi Adama Bielana – a jest za co – postanowił odstawić drakę. Czy był to ekswspółpracownik albo kolega z ławki w Europarlamencie – nie wiadomo. Wszystko wskazuje jednak na jednego ze świętoszków od Gowina. Może mściciel stary numer do agentury miał zapisany we własnej komórce? A może po prostu wpisał w wyszukiwarkę „agencja towarzyska Warszawa” i ta pierwsza mu się wyświetliła?
Mylenie Bielana z prostytutką jest o tyle dotkliwe, że niewinną ofiarą w partyjnej wojnie stała się kobieta, która w rzeczywistości posiada numer, a ani prostytutką, ani co gorsza pracownicą Porozumienia nie jest. Jakimś zrządzeniem losu po prostu przejęła numer telefonu i wiele razy w miesiącu musi dymać do słuchawki, aby tłumaczyć, że to pomyłka.
***
Jeśli ktoś ze współpracowników Bielana faktycznie chce się na nim mścić, istnieje o wiele bardziej humanitarne dla postronnych rozwiązanie. Służę nawet numerem komórki europosła, który mam u siebie zapisany. Robi się to tak: na którymś z portali ogłoszeniowych podaje się prawdziwy numer znienawidzonego człowieka, a następnie pisze „oddam małe szczeniaczki”, „podaruję nowy telewizor” albo „sprawny samochód do oddania za darmo”. Bardziej zainteresowani seksem – a tych na prawicy jest pełno – mogą jeszcze ewentualnie umieścić propozycję stosunku w gej anonsach. No i delikwent załatwiony. Nie będzie myślał o przewrocie w partii, bo mu bez przerwy będzie dryndał telefon.