Ubieramy Jarosława Kaczyńskiego.
Rzeczpospolita gore! Biada! Zagłada! Większa afera niż wyciek mejli ministra Dworczyka. Afera obuwnicza.
W niedzielę 20 czerwca nieznany internauta zauważył na wrzuconym do sieci zdjęciu Jarosława Kaczyńskiego 2 różne buty. Fotografia pochodziła z kongresu Partii Republikańskiej, na którym prezes był gościem honorowym. Prawy jego but był o zaokrąglonym czubku, z przeszyciem i długą sznurówką. Lewy natomiast z czubem spiczastym, bez ozdób i troków.
W mediach momentalnie rozgorzał spór, w którym ze znawstwem wypowiadały się największe polskie umysły. Część uznawała sprawę za fake news, spowodowany załamaniem się światła na półbucie, a nade wszystko zawiścią ludzką. Inni wytykali, że być może naczelnik państwa nie odróżnia już tego, co wkłada na nogi, a to źle świadczy o jego zdolnościach zarządzania nie tylko Polską, ale i samym sobą. Nieliczni dopatrywali się w tym gestu politycznego, znaku-sygnału dla wtajemniczonych, a jeden złośnik – aktywności rosyjskich hakerów.
Wspierając prezesa, postanowiłem przeczesać sklepy obuwnicze w poszukiwaniu takiej pary, która idealnie podkreśli jego gust i osobowość. Od początku wzbudzi respekt i pojęcie, z kim ma się do czynienia. Tak, drodzy Państwo: z troski o stan wodza Urban zgodził się kupić Kaczyńskiemu buty.
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką
Mimo bagatelizowania sprawy przez publicystów – w tym lewicowych i liberalnych, którzy twierdzą, że wyśmiewanie się z Kaczyńskiego nigdy nie przynosi spodziewanych efektów, lecz wręcz go do ludu zbliża – pytanie wydają się ważne. Nie o buty bowiem tu chodzi, ale o podstawowe zdolności intelektualne, które mają już nawet dzieci.
Kaczyński jest autokratą, tak organizuje państwo, żeby kontrolować w nim jak najwięcej – i jeśli nie odróżnia butów podczas zakładania, to skąd pewność, że w poważniejszych sprawach będzie zdolny do właściwej oceny sytuacji?
Tym bardziej, że jest przecież wicepremierem i przewodniczącym Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych.
Inny wątek, jaki się w tej sytuacji nasuwa, to stosunki Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia. Prezes nie ma żony, która mogłaby mu powiedzieć przy drzwiach: E, coś ty na siebie, kurwa, włożył? Zdany jest na ochroniarzy, kierowców, sekretarki, a także współpracowników niższych rangą, do premiera włącznie. Czy widząc łupież na jego ramieniu, są w stanie mu go wypomnieć? Poprosić o powrót do domu i zmianę marynarki na czystszą? Albo odważyć się zwrócić uwagę na brudne, a nawet różniące się od siebie buty?
Kolejna ważna kwestia: czy Kaczyński jest na punkcie takich uwag czuły? Na co dzień budzący strach i respekt, w zwykłych życiowych sytuacjach – jak wizyta w sklepie, obsługa urządzeń elektronicznych, small talk z obcokrajowcem – okazuje się bezradny i słaby. Józef Stalin być może przeżyłby wylew, gdyby nie fakt, że leżał na ziemi we własnym moczu – i otoczenie bało się tego, że zapamięta, kto widział go w tak podłym stanie. Jeśli prezes jest podobnie drażliwy, to skąd pewność, że ktoś odważy się mu przeciwstawić w sprawach wagi państwowej?
Martwiły się inne kaczki:
„Co będzie z takiej dziwaczki?”
Aby na przyszłość uniknąć podobnych nieporozumień, postanowiłem nabyć prezesowi ładną parę lakierków i wysłać mu do domu na Żoliborz, żeby nie musiał do sklepu chodzić, i to w dwóch różnych butach. Ale skąd wziąć rozmiar stopy? – zapytacie. W planach miałem już wykradnięcie z prokuratury protokołu z sekcji zwłok jego brata bliźniaka, ale na szczęście znany szewc Stanisław Żmija zrobił już robotę za mnie. Człowiek ten, który przez lata szył obuwie Janowi Pawłowi II, w 2008 r. wręczył prezesowi w Wadowicach własnoręcznie zrobioną parkę.
„Premier nosi buty rozmiar 40. Ma stopę małą, ale dość szeroką” – wyznał wówczas dziennikarzom.
Dobranie butów małych i szerokich nastręczało nie lada trudności, tym bardziej, że średni rozmiar męskiej stopy w Polsce wynosi 42,3.
Na początek przejrzałem ofertę sklepów zagranicznych. Prezes jest bez wątpienia tak cenny, że powinien nosić najdroższe buty świata. Na 2 miliony dolarów wyceniono wysadzane 340 karatami diamentów trzewiki projektu Toma Forda i jubilera z Beverly Hills. Niestety Kaczyński wyglądałby w nich jak alfons i trudno byłoby mu wytłumaczyć pielęgniarkom, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Znane drogie włoskie marki, takie jak Berluti czy Testoni, odpadały, podobnie jak brytyjskie Crockett And Jones czy Church’s. Te ostatnie pasowałyby co prawda nazwą do miejsca, do którego prezes co niedziela chodzi elegancko ubrany, ale są zagranicznej produkcji, a prezes woli podobno to, co nasze. Polskie.
Zdolnych szewców mamy w kraju bez liku, niemniej trzeba pamiętać, że za szycie u Kielmana też trzeba wywalić średnią krajową. A i prezes bardziej powinien już stawiać na komfort niż estetykę, gdyż jest po operacji kolan. Czy wpływ na kontuzję miały zaniedbania z przeszłości – w tym, kto wie, częstsze noszenie różniących się od siebie butów lewego i prawego? A może, wnioskując po kondycji zewnętrznej strony obuwia prezesa, w środku działo się jeszcze gorzej, obcas wbijał się w piętę, a podbiciem Kaczyński szurał po asfalcie?
Po gruntownym zapoznaniu się z ofertą butów ortopedycznych polskiej produkcji doszedłem do wniosku, że aż tak prezesa PiS-u nie nienawidzę. W najpiękniejszych z nich prezes wyglądałby jak przedszkolak lub najwyżej Forrest Gump. Chodaki i sandały odpadały, a to, co bardziej wyjściowe, nadawało się na spacer na cmentarz późną nocą – i najlepiej pozostanie już w trumnie.
Naturalnie nasuwający się wybór półbutów polskiej produkcji z którejś z popularnych sieci handlowych rodził ryzyko. Kroje dostosowane są co prawda do gustu polskiego mężczyzny, przez co większość Polaków wygląda jak kierowcy autobusów. Ale to trafiałoby i w gust prezesa, i, co ważniejsze, do jego elektoratu. Niestety mało które polskie buty robione są od A do Z w Polsce. Bywa, że wszystkie półprodukty pochodzą z Azji.
Gdy weźmie się do tego pod uwagę, że prezes jest głosicielem praw zwierząt – co akurat bez ironii mu się chwali – to okaże się, że aby nie wyjść na hipokrytę, powinien zrezygnować z trzewików skórzanych, nosząc tylko sztuczne.
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki: buty polskie, małe, ale szerokie, niedrogie, ale z klasą, wygodne, wegańskie, a przede wszystkim pasujące do osobowości noszącego, natrafiłem na egzemplarz idealny.
Całość na łamach