Człowiek z podniesioną brodą – NIE

Czym się różni Duda od Duce? Dwiema literami.

 

Na to, że panowie wydają się być z jednej bajki, dowodów jest aż nadto.

Oto prezydent w Zwoleniu rzekł: „My, Polacy, mamy prawo sami decydować o sobie i swoich prawach. Po to walczyliśmy o demokrację. Jestem prezydentem Rzeczypospolitej i powiem bardzo mocno: nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy”. Mussolini w Ankonie wyraził się następująco: „Włosi wypędzili ze świątyni handlarzy i ostatecznie stali się architektami swego przeznaczenia. Lud włoski z impetem wszedł na scenę polityczną, ja jawię się tu jako trybun ludowej interwencji i powiem w konkluzji: dziś lud i reżim faszystowski jest jednością, zwartą niezniszczalną, mocną, która jest w stanie przeciwstawić się wszystkim wrogom”. Choć tylko Duce wprost nazwał się trybunem, to z treści wystąpienia prezydenta Polski wynika, że także on wcielił się w rolę obrońcy powstałego z kolan narodu. Polak i jego włoski bliźniak odwołują się do plemiennej dumy i przemawiają w tej samej bombastycznej tonacji, ojczyznę przedstawiając jako osaczoną przez wrogów, lecz niezwyciężoną twierdzę.

Pokrewieństwo dyktatora i prezydenta najbardziej wyraża się w mowie ciała: obaj podczas przemówień stroili błazeńskie, niemal identyczne miny (rozdęcie nozdrzy, oznaczające silne zaangażowanie emocjonalne, wysunięta dolna szczęka i warga w celu demonstracji siły charakteru) oraz gestykulowali ze zbytnim rozmachem; nadmierna i sztuczna ekspresja to zresztą cecha wszystkich ich wystąpień, ale brak talentu do odgrywania scenek typu „Jam jest wódz i zbawiciel” to tylko przygrywka.

 

W 1929 r. faszystowski rząd Włoch podpisał z Kościołem katolickim konkordat i wprowadził do szkół religię. W rewanżu papież Pius XI publicznie nazwał Mussoliniego „człowiekiem zesłanym przez Opatrzność”. Sojusz tronu i ołtarza szybko zaczął przynosić efekty. Dzięki poparciu księży, nawołujących w trakcie kazań do głosowania na jedynie słuszną partię, faszyści dostali w wyborach 98 proc. głosów, uzyskując silniejszą legitymację do przeprowadzenia dobrej zmiany niż Prawo i Sprawiedliwość. Żeby się odwdzięczyć za wsparcie, Duce ogłosił, że homoseksualizm to choroba zagrażająca narodowi, a szczególnie rodzinie, stanowiącej tegoż narodu fundament. Aborcję i antykoncepcję uznał zaś za zbrodnie przeciwko państwu, przy czym ściganiem zbrodniarzy zajmowały się chodzące na partyjnej smyczy prokuratury, a kary wymierzały zależne od partyjnych organów sądy. Jednym z celów dobrej zmiany wszczętej przez faszystów było całkowite przejęcie kontroli nad sądownictwem pod płaszczykiem konieczności zreformowania niewydolnego i wrogiego włoskiemu ludowi wymiaru sprawiedliwości, co brzmi zastanawiająco znajomo. I nic dziwnego – Duda, pragnąc oczyścić polski dom z nieprawomyślnych sędziów, niedaleko od Mussoliniego pada, choć zamiast rózgi liktorskiej dzierży balonik, nieodzowny atrybut klauna.

 

Całość na łamach