O historycznej mądrości posłanki Anny Marii Żukowskiej.
Zbrodnie komunistyczne nie przedawnią się nigdy. Jak rzeź Wołynia. Bubel na skalę światową triumfalnie przeszedł przez polski parlament. Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej znalazła uznanie w oczach Sejmu i Senatu.
Tylko czworo posłów było przeciw. Troje z Lewicy: Joanna Senyszyn, Maciej Kopiec i Andrzej Rozenek. Oraz Janusz Korwin- Mikke z Konfederacji.
W ustawie o IPN zapisano, że jeśli zbrodnia komunistyczna jest zbrodnią zabójstwa, to jej karalność ustaje po czterdziestu latach, czyli w 2030 r. W przypadku tzw. innych zbrodni komunistycznych przedawnienie rozpoczęłoby się 1 sierpnia 2020 r. PiS przygotowało nowelizację, którą ze zrozumieniem przyjęły inne partie.
„Jeżeli są jeszcze jacyś sprawcy, którzy popełnili zbrodnię, a nie zostali schwytani, nie zostali skazani, to jak najbardziej Lewica jest za tym, żeby takie osoby zidentyfikować, skazać i ukarać”. – To posłanka Anna Maria Żukowska, złote usta przewodniczącego SLD Włodzimierza Czarzastego.
Wsłuchując się w argument, można odnieść wrażenie, że dyskutanci nie wiedzą, o czym mówią.
Zbrodnia komunistyczna odróżnia się od każdej innej zbrodni, bo tu nie musi być trupa. Ba, nawet ofiary. Zbrodnią komunistyczną fizycznego znęcania się jest niepodanie komuś w trakcie przesłuchania kawy czy herbaty. „Zadawanie wciąż tych samych pytań” bywa zbrodnią komunistyczną znęcania się psychicznego.
Jak pisaliśmy, Wiesław S., major esbecji z Radomia, miał planować podanie furosemidu Annie Walentynowicz podczas jej gościnnych występów w Małopolsce w 1986 r. To diuretyk, lek na sikanie, żeby działaczka za długo nie przemawiała na wiecach.
Walentynowicz wcześniej opuściła Radom niż było zaplanowane. Robotnicy nie chcieli jej słuchać.
W 2006 r. IPN oskarżył Wiesława S. i jego kolegów o zbrodnię komunistyczną. Każdy wie, że jednorazowe podanie furosemidu nie może spowodować śmiertelnego zatrucia ani groźnych zaburzeń funkcjonowania organizmu. „Tylko zbieg okoliczności spowodował, że ikona »Solidarności« nie ucierpiała” – pasjonowali się dziennikarze.
– To paranoja – mówił nam Wiesław S. – Sensem naszego istnienia była opozycja. Myśmy na nią chuchali i dmuchali. Pomogliśmy powstać i się zorganizować. Do władz „Solidarności” wybrano kilka naszych osobowych źródeł informacji. Zorientowali się dopiero, gdy IPN otworzył archiwa. Chodziło o to, aby związek nie urwał się ze smyczy.
Po jedenastu latach, w lipcu 2017 r. Sąd Okręgowy w Radomiu wydał wyrok. „Sądowi nie pozostało nic innego jak uniewinnienie oskarżonych, bo ich działanie nie przeszło w fazę dalszą, którą można uznać za usiłowanie czynu, mogące podlegać odpowiedzialności karnej” – orzekł.
„IPN nie odpuszcza trucicielom” (za „Gazetą Polską Codziennie”). Wiesław S. i jego koledzy znów zasiedli na ławie oskarżonych. Sąd Apelacyjny w Lublinie podtrzymał rozstrzygnięcie z Radomia.
Pisaliśmy też o Zbigniewie Porazińskim z Torunia. Schorowany emeryt, 75 lat, pracownik uniwersytetu. Gdy urodziło mu się dziecko, przeszedł do lepiej opłacanej pracy w Służbie Bezpieczeństwa.
W ustawie o IPN jest art. 54 ust. 2, traktujący o tym, że pod groźbą więzienia należy oddać Bogu, co boskie. Czyli materiały wytworzone przez SB powinny spoczywać w archiwach IPN.
Na miejscu Porazińskiego oddałabym państwu również fotografie z chrztu i komunii własnego syna. Przecież zdjęcia zostały wytworzone przez funkcjonariusza SB w czasie gdy pozostawał w służbie.
Przestępcze fotografie są dwie i istnieją wyłącznie w wersji elektronicznej. Na fotografii numer 1 grupa ludzi schodzi z wieży toruńskiego ratusza. Na zdjęciu numer 2 funkcjonariusze stoją przed ratuszem wyprostowani, a jeden się uśmiecha. W tej grupie jest Poraziński. IPN dowiedział się o istnieniu zdjęć, bo 15 lat temu dostarczono je do toruńskiego sądu jako dowód rzeczowy. Procesowi przyglądał się prof. Wojciech Polak. 11 lat zajęło mu myślenie: złożyć doniesienie czy nie? Złożył. Polak to wykładowca w szkole tatki Rydzyka, historyk, w przeszłości działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów, członek kolegium IPN.
– Wezwano mnie do IPN w Bydgoszczy. Usłyszałem: jesteś pan przestępcą. Komunistycznym zbrodniarzem – opowiada Poraziński. – Bo przetrzymujesz dokumenty źródłowe, czyli zdjęcia…
Sąd Okręgowy w Toruniu potwierdził winę esbeka. Poraziński jest prawomocnie skazany na zawiasy.
– Czuję się zaszczuty – mówi. – Ludzie myślą: zbrodniarz komunistyczny, nie wchodząc w konkrety. Myślą może, że kogoś biłem czy zabiłem… Jednak najgorsze są koszty sądowe. 2800 zł to przy żebraczej emeryturze góra szmalu.
Całość na łamach