18 lutego 2021 r. w „Monitorze Polskim” ukazało się zarządzenie nr 12 Prezesa Rady Ministrów z 16 lutego 2021 r. w sprawie utworzenia Instytutu De Republica. W dokumencie podpisanym przez Mateusza Morawieckiego zapisano jedynie, że „tworzy się jednostkę budżetową”, która będzie podlegać bezpośrednio szefowi rządu, a pieniądze na jej utrzymanie pochodzić będą z budżetu kancelarii premiera.
Decyzja o utworzeniu instytutu wywołała zdziwienie nawet w obozie władzy. „To jest poza nami, nie mamy pojęcia, po co premier powołał taki instytut. Nie wygląda to na jego pomysł” – mówił 21 lutego anonimowy urzędnik KPRM w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Zgodnie ze statutem instytut ma się zajmować mydłem i powidłem: działalnością wydawniczą, współpracą ze środowiskiem naukowym, w tym szkołami wyższymi oraz instytucjami działającymi na rzecz rozwoju polskiej książki naukowej, promowaniem w Polsce i za granicą polskich publikacji naukowych, organizacją konferencji, projektów edukacyjnych i szkoleniowych, prowadzeniem badań i analiz na tematy zlecone przez premiera. Czyli instytut ma być agencją marketingowo-eventową.
KPRM ogłosiła, że „kluczowym celem funkcjonowania instytutu jest wytworzenie mechanizmów i kapitału społecznego, który organizowałby się wokół idei państwowości i działania na rzecz jego instytucji”, a „instytut pozwoli uwolnić potencjał polskiej nauki w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych, który bywa blokowany wskutek różnych zależności finansowo-osobowych na uniwersytetach oraz w wydawnictwach komercyjnych”.
Minęło 5 miesięcy od czasu powołania Instytutu De Republica, a nie informuje on o swojej działalności, nie ma strony internetowej, numerów telefonów, nie wiadomo nawet, gdzie ma siedzibę.
W Centrum Informacyjnym Rządu chciałem się dowiedzieć m.in. tego, gdzie mieści się instytut, jakim dysponuje budżetem i ilu zatrudnia pracowników. Nie dostałem odpowiedzi…
Dyrektorem instytutu Morawiecki zrobił dr. hab. Bogumiła Szmulika, pracownika Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Szmulik to zaufany prawnik PiS. Jego kariera nabrała zawrotnego tempa po dojściu do władzy Kaczyńskiego i spółki. Szmulik jest członkiem Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, Recenzentem Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, był dyrektorem Wydawnictwa Sejmowego i kierownikiem Wydawnictwa Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Kandydował do nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Współtworzył ankiety na zlecenie PiS, dotyczące nowej konstytucji i jest autorem kilku „ekspertyz prawnych” przygotowanych dla Ziobry, m.in. popierających demolkę sądownictwa. Sporządził też ekspertyzę w sprawie sędziego Pawła Juszczyszyna z Olsztyna, który jako pierwszy w Polsce wykonał wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczący reżimowej Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej SN.
Juszczyszyn rozpoznawał apelację od wyroku sądu pierwszej instancji i chciał zbadać status sędziego, którego powołała nowa KRS. Zażądał list poparcia dla kandydatów do nowej KRS, aby zbadać jej legalność, a tym samym sprawdzić, czy mogła powoływać i awansować sędziów. Usłużny wobec pisowskiej sitwy Szmulik w ekspertyzie napisał m.in.: „Zachowanie sędziego Pawła Juszczyszyna należy uznać za bezprecedensowe. W dotychczasowej praktyce funkcjonowania sądów powszechnych takie bezprawne zachowanie sędziego nie miało miejsca. Na gruncie polskiego prawa sędzia nie posiada żadnej możliwości badania, a tym bardziej kwestionowania statusu innego sędziego. (…) Osobiste poglądy sędziego Pawła Juszczyszyna w tym zakresie nie mają żadnego znaczenia prawnego i mogą być ocenione jedynie jako mające charakter pozaprawny, a ściśle rzecz ujmując charakter polityczny”.
Mając taki glejt, pisowska sitwa wzięła na celownik Juszczyszyna. Cofnięto mu delegację do sądu okręgowego, obcięto pensję i odsunięto od wykonywania obowiązków służbowych, a na dokładkę postawiono kilka zarzutów dyscyplinarnych, w tym za wykonanie wyroku TSUE.
Całość na łamach