Wciąż głodni awansu członkowie i przyjaciele Prawa i Sprawiedliwości żądają dobrej zmiany elit. W PRL próbowano tego dwukrotnie – po 1945 i w 1968 r. Udawało się to częściowo i na krótką metę. Elity zmartwychwstają. Ja całe życie do nich należałem. Gdy chodziłem do szkoły, zaliczałem się do politycznej elity uczniów ze znaczną władzą jak na szesnastolatka. Od 1955 r. byłem sławnym członkiem elity opozycji prosocjalistycznej, rozpieszczanym przez społeczeństwo członkiem kierownictwa redakcji „Po prostu”. Pracując potem w „Polityce”, znalazłem się w dziennikarskiej elicie, a potem w państwowej jako rzecznik rządu. Po upadku PRL należałem do elity dochodowej, a w później starości wstąpiłem do elity mord mających wzięcie w internecie. Zręczni członkowie elit są nie do zdarcia. Sztuką jest przystosowywanie się do okoliczności, nie zaś przymilanie do reżimu.
