Bogdan Święczkowski tak się nadaje na sędziego Trybunału Konstytucyjnego jak pedofil na opiekuna dzieci.
Święczkowski karierę zawdzięcza Ziobrze, z którym w latach 90. robił aplikację prokuratorską. W 2001 r. Ziobro, będąc wiceministrem w kierowanym przez Lecha Kaczyńskiego resorcie sprawiedliwości, ściągnął Święczkowskiego do Prokuratury Krajowej, żeby zajmował się m.in. tropieniem źródeł informacji dziennikarzy, którzy pisali niepochlebnie o dygnitarzach rządu Akcji Wyborczej „Solidarność”. Po odwołaniu Kaczyńskiego z funkcji ministra sprawiedliwości Święczkowski został szeregowym prokuratorem w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Jesienią 2005 r., po wygranych przez PiS wyborach Ziobro awansował go na dyrektora Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, gdzie miał nadzorować najważniejsze śledztwa.
Jako fanatyczny wyznawca teorii spiskowych Święczkowski postanowił rozprawić się z mitycznym układem w prokuraturze. Wytypowano grupę wysokich rangą prokuratorów, których zaczęto mieszać w absurdalne i wyimaginowane afery.
Sprawa wyszła przypadkiem, gdy były zastępca prokuratora generalnego Andrzej Kaucz został wezwany na przesłuchanie do Prokuratury Krajowej, która prowadziła śledztwo w sprawie nielegalnego obrotu ziemią należącą do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Jeden z podejrzanych po wielu latach przypomniał sobie nagle, że Kaucz może być zamieszany w sprawę. Prokurator Kaucz zeznał: „Chcę wskazać na przyczyny, dla których niniejsze postępowanie zostało zainicjowane. Po objęciu funkcji Prokuratora Generalnego przez Zbigniewa Ziobrę, w kilka miesięcy później dyrektorem Biura Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej został pan Święczkowski. W drodze kontaktów z ministrem sprawiedliwości Prokuratorem Generalnym ustalono listę osób z Prokuratury Krajowej, co do których założono, że za wszelką cenę należy wobec nich wszcząć postępowania dyscyplinarne, a nawet karne. Na czele tej listy znalazła się prokurator Małgorzata Wilkosz-Śliwa. Ja również figurowałem w składzie tej grupy. (…) Pan Święczkowski polecił pionowi PZ (Przestępczości Zorganizowanej – przyp. A.S.) dokonać kwerendy prowadzonych spraw karnych, gdziekolwiek pojawiały się nasze nazwiska. W przypadku mojej osoby na skutek informacji uzyskiwanych z prokuratur w Polsce, gdzie przewijało się moje nazwisko, byłem przesłuchiwany w charakterze świadka. Te przesłuchania miały miejsce m.in. w Prokuraturze Okręgowej w Rzeszowie, gdzie byłem przesłuchiwany w sprawie żądania przeze mnie korzyści majątkowej w kwocie 200 tys. zł w zamian za umorzenie postępowania dotyczącego firmy »1 Przemysłowa«. Nadto w tej samej prokuraturze byłem przesłuchiwany w sprawie Wiesława Huszczy na okoliczność udzielenia mu pomocy w załatwianiu transakcji poprzez wskazanie skutecznego adwokata. W Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku byłem przesłuchiwany w sprawie mafii paliwowej na okoliczność zawiązania przeze mnie agenturalnej siatki byłych funkcjonariuszy i rezydentów STASI w Polsce po 1989 r. Następne postępowanie, w którym występowałem i byłem przesłuchiwany kilkakrotnie, najpierw w Prokuraturze Okręgowej w Opolu, a następnie w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach, to była sprawa dotycząca narady u prokuratora Napierskiego i wypuszczenia z Polski Edwarda Mazura. Przypominam sobie jeszcze jedno postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, a dotyczące przyjęcia przez Jerzego Jaskiernię kwoty 10 mln zł (…) w zamian za lobbing w sprawie ustawy medialnej, o czym miałem powziąć wiedzę podczas strzelania organizowanego dla prokuratury przez UOP w Warszawie, a następnie nie nadałem biegu tej sprawie. Te wszystkie postępowania miały miejsce na przestrzeni 1,5 roku. Wszystkie te postępowania zostały umorzone. W paru przypadkach prokurator Święczkowski osobiście interesował się biegiem spraw, interweniował w ich przebieg u referentów, przepytując ich na okoliczność podstaw decyzji o umorzeniu, dając im polecenia znalezienia innych spraw”.
W 2006 r. Święczkowski został szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). To on przygotowywał prowokację wobec Barbary Blidy i to on odpowiada za jej śmierć. Podczas przesłuchania przed sejmową komisją śledczą stwierdził, że Blida „dopuściła się szeregu przestępstw korupcyjnych na kilkaset tysięcy złotych” i tylko śmierć sprawiła, że uniknęła kary.
„Proszę mieć szacunek dla zmarłej. Niech pan pamięta, że Barbara Blida nie może się bronić” – upominał Święczkowskiego przewodniczący komisji Ryszard Kalisz.
„Ani pan, ani ja nie włożyliśmy jej broni do ręki. Jestem przeciwny robieniu z niej bohatera” – odpowiedział Święczkowski.
Blida wcale nie popełniła samobójstwa, jak głosi pisowska propaganda. Ktoś jej w tym pomógł. Z ustaleń komisji śledczej wynika, że między Blidą a pilnującą ją funkcjonariuszką ABW doszło do szamotaniny. Gdy broń wypaliła, funkcjonariuszka uciekła z łazienki i, jak gdyby nic się nie stało, usiadła w fotelu przed łazienką. Ślady z miejsca tragedii zostały dokładnie zatarte. Ciało Blidy było nienaturalnie ułożone, co wykluczało wersję o samobójstwie. Wytarto ślady odcisków palców z rewolweru. Na kurtce funkcjonariuszki nie było śladów prochu strzelniczego, nie było krwi Barbary Blidy. Jak się okazało, kurtka została podmieniona.
Całość na łamach