Katolicy żywcem przypiekani memami.
W sieci krąży następujący żart: łechtaczka ma ok. 8000 zakończeń nerwowych, a nadal nie jest tak wrażliwa jak polski katolik. Coś w tym jest. Wrażliwość wiernych Kościoła kat. nad Wisłą jest legendarna i prawnie umocowana. Głośny artykuł 196 kodeksu karnego głosi: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Katolicy, gdyby Państwo nie wiedzieli, stanowią grupę uciskaną w Polsce. Boją się chodzić po ulicach, a jeszcze bardziej obawiają się wejść do internetu. Panująca tam wolność słowa oraz niedosyt cenzury sprawia, że wierzący obywatel buszujący w sieci i szukający ubogacających duchowo treści co i rusz trafia na bluźnierstwa przeciwko Bogu, Matce Boskiej i wszystkim świętym. Nie pomaga modlitwa przed wejściem do internetu za wstawiennictwem św. Izydora ani obsypywanie klawiatury solą egzrocyzmowaną czy też mycie monitora wodą święconą.
Zwróciła uwagę na tę dramatyczną sytuację nieustraszona Kaja Godek, oburzając się na wyrok uniewinniający aktywistki, które ozdobiły (w języku Godek: sprofanowały) wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej tęczą. Sąd pierwszej instancji – twierdzi Godek – „przyzwolił na lewacką agresję na Boga i Jego Matkę oraz na katolików”. „Katolicy są najbardziej dyskryminowaną grupą społeczną, a sądy Rzeczypospolitej Polskiej powinny chronić ich przed przemocą, także ze strony aktywistów LGBT” – diagnozuje działaczka antyaborcyjna.
Piekło katolików
A może to my jesteśmy tak zepsuci, nieczuli i zacietrzewieni, że nie widzimy, iż za oknem odbywają się dantejskie sceny? Może wystarczy wyściubić nos zza tygodnika „NIE”, aby zobaczyć, że księża pedofile i przestępcy innych branż to kropla w morzu kapłanów-męczenników? Że szeregowym katolikom zrywa się krzyże z szyi w miejscach pracy, a gdy ktoś doniesie, że ten i ten co niedziela jest widziany w kościele, to wylatuje z roboty? Warto się wsłuchać i pochylić z troską nad głosem drugiej strony, oddać głos gnębionym i poniżanym.
Spektrum i skalę prześladowań, z jakimi na co dzień borykają się katolicy w Polsce, widzi i opisuje Laboratorium Wolności Religijnej – projekt Fundacji „Pro Futuro Theologiae”, finansowanej z Funduszu Sprawiedliwości. Jest to fundusz celowy Ministerstwa Sprawiedliwości ukierunkowany na pomoc „osobom pokrzywdzonym i świadkom, przeciwdziałanie przestępczości oraz pomoc postpenitencjarną” (za stroną internetową funduszu). Źle się musi dziać w państwie polskim, skoro ministerialne fundusze kierowane są na projekty tropiące akty agresji wobec grupy wyznaniowej stanowiącej – według wszelkich statystyk – w Polsce większość. Mamy więc niechybnie do czynienia z terrorystyczną działalnością agresywnej mniejszości, dążącej do obalenia chrześcijańskiego ładu w Polsce, nieprzebierającej w środkach. Bo przecież
ministerstwo pod wodzą Zbigniewa Ziobry nie robi nas chyba w konia, sponsorując katolickich fundamentalistów robiących z igły widły?
Aby to sprawdzić, warto sięgnąć do raportu Laboratorium Wolności Religijnej za rok 2020. Autorzy już na wstępie upewniają czytelnika o powadze problemu. „Konstytucja RP w art. 53 deklaruje prawo do wolności sumienia i religii, mimo to na terenie Polski odnotowuje się różne formy ataków na osoby wierzące, miejsca kultu i symbole wyznaniowe powodowe ich przynależnością religijną” – na wejściu wyciągają z rękawa asa, jakim jest powołanie się na konstytucję. W ten sposób zatykają mordy wszelkim Komitetom Obrony Demokracji, którzy wymachują książeczką z ustawą zasadniczą w celu obrony interesów wrogich Polsce sił.
Całość na łamach