„NIE” rozmawia z DARIUSZEM KĘDZIORĄ, prezesem Koalicji Ateistycznej.
– Na zlocie ateistów przedstawiłeś kwerendę zachowań Kościoła w czasie pandemii. Zebrałeś imponującą liczbę danych.
– To był research do mojej książki „Kościół w czasach pandemii”, która właśnie pojawiła się w sprzedaży. To ważne, żeby to wszystko udokumentować, bo za chwilę ludzie o tym zapomną i będziemy słyszeć, jak wspaniale Kościół pomagał gnębionym zarazą Polakom.
– A nie pomagał?
– Żartujesz?
– Trochę.
– Jedyny przykład wymiernej pomocy, jaki znalazłem, to 2 respiratory dla Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Norberta Barlickiego w Łodzi, przekazane przez biskupa Rysia. O łącznej wartości ok. 130 tys. zł. Aha, i jeszcze wysłanie kilkunastu zakonnic do jednego z DPS-ów. Przypomnijmy: polski kler to kilkadziesiąt tysięcy osób.
– Dupy nie urywa…
– Zwłaszcza w wykonaniu instytucji, która uchodzi za największego – zaraz za skarbem państwa – posiadacza ziemskiego w Polsce. „Uchodzi” – bo nikt nie wie tak naprawdę, ile ziemi ma w Polsce Kościół. W 2018 r. dziennikarze „Polityki” oszacowali to na 160 tys. ha, choć są to dane bardzo orientacyjne. Sprzedanie kilku działek z przeogromnego kościelnego majątku mogłoby zapewnić respiratory dla wszystkich potrzebujących. Tymczasem Kościół ograniczył się do apelowania o pieniądze.
– Dla służby zdrowia?
– Przede wszystkim dla siebie. Lockdown w oczywisty sposób spowodował spadek dochodów Kościoła: ludzie nie chodzi na msze, nie dawali na tacę, nie było ślubów i chrztów.
– To musiało wprawić kler w stan paniki.
– Już 4 marca – 10 dni przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego – Katolicka Agencja Informacyjna w alarmującym tobie ogłosiła, że „niemal dziesięciokrotnie spadły ofiary składane na tacę” i pouczyła, że „każdy wierny powinien wyliczyć, ile miesięcznie ofiarowywał na tacę i wpłacać systematycznie taką samą sumę na konto parafialne”, napominając: „nie zapominajmy o piątym przykazaniu kościelnym, które nakazuje »Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła«, także w sensie materialnym”. 2 tygodnie później kardynał Nycz w rozmowie z Radiem RMF FM szlochał, że „Kościół mocno biednieje w wyniku epidemii”, dodając, że „musimy być z ludźmi, rozumiejąc ich problemy, ich biedę”, ale też „liczymy na empatię z drugiej strony”.
– Znaczy: rozumiemy waszą biedę, ale płaćcie?
– Oczywiście. Każdy sposób był dobry, żeby żądać pieniędzy. Większość apelowała na stronie internetowej lub w gablocie parafialnej, ale niektórzy księża byli bardziej bezpośredni. W parafii Świętego Wawrzyńca w Klęczy Dolnej proboszcz rozdał mieszkańcom koperty z adnotacją „Ofiara na niedzielną tacę”, a w środku był druk przelewu na konto parafii. W Toruniu proboszcz parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa do wszystkich skrzynek pocztowych wrzucił specjalną ulotkę z żądaniem pieniędzy…
– A pisowskie państwo nie pomogło Kościołowi w potrzebie?
– A jakże. W ogłoszonej w połowie maja tarczy antykryzysowej 3.0 rząd tuż przed głosowaniem dodał do projektu autopoprawkę, która zwalniała duchownych z obowiązku płacenia wszelkich składek – po prostu z tytułu bycia duchownym. W tarczy 4.0 w ramach pomocy dla przedsiębiorców pojawił się zapis, iż „jednostki organizacyjne Kościoła, związki wyznaniowe oraz kościelna osoba prawna mogą zwrócić się z wnioskiem o przyznanie świadczeń na rzecz ochrony pracy ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych na dofinansowanie wynagrodzenia pracowników objętych przestojem ekonomicznym”.
Całość na łamach