W internecie wykorkować można szampana, a nie człowieka.
Na żywo w sieci można wszystko. Można tłuc w gry, bić się i upijać się do nieprzytomności. Można nawet się pieprzyć. Tylko zdechnąć nie wolno. Manifestacja Alaina Cocqa została zbanowana przez Facebooka, zanim do niej doszło. W sieci nic cię nie ogranicza, pókiś żywy.
O sytuacji Francuza rozpisywały się już polskie media w kontekście jego walki o prawo do eutanazji. Rwetes wywołał fakt, że pan Cocq chce pofrunąć do aniołków na wizji. Nikt jednak nie ujął się za nim, po tym gdy mu się to nie udało.
Nieboszczyk in spe ma 57 lat i jest nieuleczalnie chory od około trzydziestu. Kiedyś jeździł na wózku, dziś nie wstaje już z łóżka, nie je, nie pije, maszyny tłoczą w niego paszę i leki. Wali i leje pod siebie, jest przebierany i czyszczony przez innych, ale pozostaje w pełni świadomy, a jego życie zaczyna się i kończy na jednym pomieszczaniu i wpatrywaniu się w ekran monitora. Nic więcej. Nie dziw zatem, że pan Alain, który nie ma perspektyw na poprawienie jakości życia, chciałby przejść już na drugą stronę.
Égalité
To znaczy „równość”, jedna trzecia świętej trójcy żabojadów. Liberté i fraternité poszły się jebać, bo trudno mówić o wolności i braterstwie, gdy wolny człowiek nie może się zabić na własne życzenie, i co to za braterstwo, gdy Francuz Francuzowi tego prawa odmawia. Tak pokrótce rysuje się historia walki Alaina Cocqa, który od miesięcy zabiega o możliwość spełnienia swojej woli. Zwieńczeniem jego aktywności medialnej, po pokazaniu się w tygodnikach, dziennikach i programach telewizyjnych było napisanie listu do prezydenta Emanuela Macrona; Cocq zwrócił się z prośbą o legalizację wspomaganego samobójstwa. W odróżnieniu od eutanazji jest to spowodowanie takiej sytuacji, gdy chory będzie mógł samodzielnie zażyć środek, który go zabije. Prezydent odmówił, wskazując na równość. „Ponieważ nie jestem ponad prawem, nie jestem w stanie spełnić Pana prośby. Nie mogę też nikogo prosić o wyjście poza obecne ramy prawne” – odpisał Marcon.
Postawiony pod ścianą mężczyzna poinformował, że skorzysta z legalnego we Francji prawa do odmówienia uporczywego leczenia. Przynależy ono osobom przewlekle chorym, bez szans na poprawę i pozostającym w stanie bardzo dużego uszczerbku na jakości życia. Cocq poinformował, że w sobotę 5 września przestanie przyjmować pokarmy, napoje i leki, co w perspektywie trzech do pięciu dni pozwoli mu umrzeć, a cały ten proces pokaże w transmisji na żywo na Facebooku.
Zdychanie na ekranie
Cel? Cocq napisał, że chce pokazać, czym skutkuje brak możliwości skorzystania z samobójstwa wspomaganego. Chce, aby każdy mógł zobaczyć, w jakim cierpieniu odchodzi człowiek, któremu tego prawa odmówiono.
Warto dodać: prawa przynależnemu niemal każdemu. Ja jako osoba zdrowa i być może Ty też, szanowny Czytelniku, mamy po dwie ręce i dwie nogi, które się ruszają. Ta możliwość połączona z posiadaniem w kuchni noży, piekarnika na gaz, sznurów w sklepach albo apteki z lekami nasennymi pozwala nam odjebać się w wybranym momencie. Z dowolnego powodu albo bez powodu. Po prostu żyjemy z taką możliwością i nikomu nic do tego. Osoby sparaliżowane lub ze znacznym ograniczeniem motoryki takiej możliwości nie mają.
Transmisja z ostatnich godzin Cocqa miała rozpocząć się w sobotę rano, co chciałem zobaczyć. Chory poinformował jednak, że wydarzenie medialne się nie odbędzie, ponieważ Facebook zablokował mu możliwość prowadzenia transmisji na żywo do wtorku 8 września. „Chociaż szanujemy jego decyzję o zwróceniu uwagi na tę złożoną kwestię, zgodnie z radami ekspertów podjęliśmy środki, aby zapobiec transmisji na żywo na koncie Alaina, ponieważ nasze zasady nie pozwalają nam pokazywać prób samobójczych” – mówi oświadczenie Facebooka przesłane agencji AFP.
Całość na łamach