Łuk najwyżej brwiowy – NIE

Łucznictwo dla początkujących.

Premier ogłosił na facebookowym czacie: „Jestem zwolennikiem tego, żeby wybudować jak najszybciej łuk triumfalny. Sam osobiście wpłaciłem środki na fundację, która zbiera pieniądze na łuk triumfalny, by uważam, że łuk triumfalny ku czci bitwy warszawskiej byłby godnym upamiętnieniem”. I dodał: „Obiecuję, on stanie w krótkim czasie”.

 

Stań bokiem do celu

Jedynym czymś, co szmal na łuk ma mieć jest Fundacja Towarzystwo Patriotyczne. Jej założycielem jest Jan Pietrzak. Facet, który przez dziesiątki lat zarabiał na życie mówieniem śmiesznych rzeczy. I to mu nie przeszło. Jego najnowszy dowcip brzmi: „Łuk triumfalny jest potrzebny Polsce, niezbędny dla Polaków. Gdy inne narody europejskie upamiętniały swoich królów, wielkie bitwy, Polacy tego zrobić nie mogli, bo byli okupowani. Reprezentantem okupantów są ci panowie, którzy wygadują takie durne argumenty przeciwko łukowi triumfalnemu”.

Tym tekstem Pietrzak posługuje się od ponad dwóch lat. Po wpłacie Morawieckiego widać, że z sukcesem.

Pietrzak wie, że satyra, żeby się dobrze sprzedawać, oprócz słowa musi mieć odpowiednią scenografię. Tę zapewnia mu architekt Marek Skrzyński.

„Wysoki może być na 150 m, pan Jan Pietrzak sugeruje nawet 200 m. Rozpiętość między pylonami to 50 m. Pan Jan traktuje moją wizję na rzece jako ostateczne rozwiązanie, kiedy nie będzie współpracy miasta, dla mnie to jednak najpiękniejszy plac budowy” – rozpływa się nad hydrobudowlaną wizją Skrzyński.

„Proponujemy wizję Marka Skrzyńskiego, bo ona również załatwia sprawę działki pod jego budowę. Wisła podlega Ministerstwu Środowiska, a niestety władz Warszawy nie obchodzi pomnik Warszawy i będzie problem ze zgodami pod budowę” – brzmi najnowszy monolog Pietrzaka. Zbieranie pieniędzy na łuk jest przedsięwzięciem równie perspektywicznym jak kościelna kwesta na niekończącą się budowę Świątyni Opatrzności Bożej. „Nie chodzi przecież o to, żeby mieć rynny, ale żeby na nie zbierać” – jak tłumaczył Więckiewicz Joannie Kulig w „Klerze”.

 

Chwyć cięciwę palcami

Wydaje się, że po nagłośnieniu akcji przez Morawieckiego chętnych do dawania na łuk nie braknie. Skoro tak, to natychmiast pojawia się konkurencja dla fundacji Pietrzaka. Choćby w osobie Cezarego Kaźmierczaka, prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Kazimierczak zadeklarował, że niezbędną do wystawienie łuku kasę „spokojnie zbierzemy. Podejmuję się zebrać”.

Jak przekonuje scenograf Pietrzaka, pomnik nie byłby tylko do podziwiania. „Będzie to fantastyczne miejsce do rodzinnych spacerów i atrakcja turystyczna. Z brzegu mogą być poprowadzone kładki do każdego z dwóch pylonów u podstawy łuku. Na górę będzie można wjechać panoramicznymi windami i zjechać na druga stronę rzeki”.

Ponieważ Skrzyński zwizualizował swoją koncepcję, to mądrzy ludzie od przeliczania rysunków na pieniądze wzięli kalkulatory i wyszło im, że

park linowy im. Bitwy Warszawskiej w nurcie rzeki kosztowałby circa pół miliarda złotych. Nawet dla Morawieckiego, który dysponuje pieniędzmi państwowych gigantów takich jak Energa, Enea, Tauron czy Orlen albo KGHM, to dużo pieniędzy.

 

Całość na łamach