Memokracja – NIE

Nie ma tego, co jest. Jest tylko to, co się kroi w internetach.

 

To był rok memów. Rok, w którym memy w Polsce toczyły rozgrzane do czerwoności koło dziejów. Memiarze przestali być subkulturą ubocza, stanęli w blasku mainstreamu, wskazali kierunek. Przestali reagować na rzeczywistość, zaczęli ją kreować. W 2020 r. świat odpowiadał na rzeczywistość kreowaną w sieci.

Niewielu pamięta, że zaczęliśmy rok od światowego konfliktu zbrojnego, nie wiedząc jeszcze, że pierwsze informacje o dziwnych zachorowaniach na grypę w Chinach przebiegunują świat, który do tej pory znaliśmy.

Jest 3 stycznia 2020 r., leczymy zgagę po Bożym Narodzeniu i kaca po sylwestrze. Prezydent Donald Trump nie próżnuje; Amerykanie kierują rakietę w irańskiego generała Ghasema Solejmaniego, który ginie w wyniku eksplozji. Obydwa państwa dysponują bronią nuklearną, nieokiełznana chęć pomszczenia irańskiego wojskowego przez wielu była uznawana za możliwy początek III wojny światowej. Tag #IIIWW stał się popularny w sieci, do dziś można znaleźć artykuły w portalach tabloidowych, gdzie można też nabyć jod na wypadek konfliktu nuklearnego.

Zaostrzenie sytuacji, które finalnie potrwało kilka dni, stało się jednym z popularniejszych wydarzeń – przez to, co napędza ludzkość od wieków: ciekawość i strach. Na końcu roku 2019, co łatwo dziś zapomnieć, świat czuł znużenie stabilizacją. Od lat nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby układ sił, co zepchnęłoby oklepane twarze z okładek gazet i telewizyjnych ujęć. Człowiek jest głodny widowiska i szuka go, gdy dookoła wieje nudą.

Widać było ironię współczesnych pokoleń, które widocznie zrozumiały, że wychowały się w spokojnym i dostatnim świecie, a żarty z nieporadnych kanapowców, którzy mieliby zostać zmilitaryzowani, były autoironicznym spojrzeniem na wizję współczesnego konfliktu globalnego.

Truizmem jest, że koronawirus zmienił świat, że skutki pandemii będą z nami przez najbliższe lata. Memy czasów zarazy korygowały niepoprawne postawy, a także nagłaśniały problemy i przekręty, które wraz z nią do Polski nadciągnęły. Gdy Polacy, ale nie tylko, przypuścili szturm na sklepy, tłukąc się o ostatki makaronu i papieru, w internecie powstawały pierwsze memy obśmiewające tę nadaktywność. Wstyd i zażenowanie, jakie przypisano poczciwym zjadaczom kaszy z ryżem, prawdopodobnie spowodowały, że młodsze pokolenia, do których przekaz dotarł, zachowały się rozsądniej i nie wydały całej wypłaty na wieżę z konserw rybnych zdobiącą do dziś niejeden polski przedpokój.

Gdy prześladowani Polacy zmuszeni byli do noszenia maseczek, dusząc się w oparach własnego oddechu, noszenie maski pod nosem stało się w sieci królem żenady i braku podstawowej świadomości tego, jak działa pandemia i na czym polega zagrożenie. Gdy po zbiorowym ataku paniki do głosu doszli tacy intelektualiści jak Ivan Komarenko, Grzegorz Braun czy Edyta Górniak, negujący zagrożenie i wyzywający na wpół żywych ludzi od statystów, internet śmiał się z „foliarzy” – jednostek doszukujących się teorii spiskowych. Przez wskazanie na żenujące zachowania i irracjonalne poglądy zagrażające własnemu zdrowiu ograniczono liczbę osób, które nie rozumiejąc zagrożenia, wyparły je ze świadomości w odruchu samoobrony.

Wreszcie pandemia to reakcje partii rządzącej i rządu. To decyzje, które w szczytowym momencie wpływały na życie lub śmierć setek osób dziennie.

Smutne, zmęczone oczy ministra Łukasza Szumowskiego, które miały być efektem heroicznej walki z pandemią, szybko przechrzczono na symbol kombinowania na boku, jak dorobić się na wiedzy, władzy i zagrożeniu.

Maseczki z niepotrzebnych stały się kluczowym elementem walki z pandemią, a Szumowski pod ciężarem kompromitacji i nie tylko publicystycznego oburzenia ustąpił przed drugą falą, gdy pewne już było, że dzieci pójdą od września do szkoły, a jesienią zakażenia będziemy liczyć w dziesiątkach tysięcy. Spopularyzowane w sieci wypłaszczanie krzywej, respiratory, narciarz i brat stały się ciężarem topiącym ministra odpowiedzialnego za chaos.

Niespodziewany element zestawienia. Jedno z bardziej pozytywnych zaskoczeń opozycji w roku 2020. No, może pierwszej połowy roku… Polityk nieidealny, ale wystarczająco charyzmatyczny, aby dać nadzieję na zwycięstwo. Jego kampania była zapowiedzią buntu młodego pokolenia, które napierdalało się z policją o przyszłość i godność. Dlaczego Rafał Trzaskowski stał się pupilem ludzi internetu i zdominował popkulturę internetu? Przez swoją pewność siebie i poczucie lepszości. Dostarczył tak potrzebne po latach jazgotu pisowców poczucie wyższości rozwijającym się i kształcącym Polakom. Półsłówkami, drobnymi sugestiami, popisami językowymi zdawał się szydzić z Andrzeja Dudy i jego angielszczyzny na poziomie jąkającego się 6-latka. Schludny, wysportowany stypendysta oksfordzki w drogiej białej koszuli, szczycący się płynnym francuskim i angielskim na poziomie doktoranta, był jak niezauważone przez nikogo splunięcie za kimś, kto zatruwa nam życie od lat, pełniąc legalnie uzyskaną zwierzchność. Zjedzeni w tych wyborach Biedroń, Kosiniak-Kamysz i Hołownia z finalnie niższym od oczekiwanego wynikiem to efekt popularności internetowej Trzaskowskiego, który popularny i modny w sieci stał się przez swoją komunikowaną podprogowo antypatię wobec przeciwnika i jego wyborców. Pod koniec kampanii na jego wiece młodzi ludzie przychodzili z transparentami: „Wolności, nie musztardy”, „Mmm… Czosnkowski” i masowo łamali długopisy w trakcie ciszy wyborczej, zapowiadając, jak rozegrają kolejny akt wojny o wolność.

 

Całość na łamach