Z Oksfordu (Anglia) dzwonił producent i reżyser filmu dokumentalnego o mnie. Przebywa z rodziną w samozamknięciu w swoim domu i ogrodzie. Jest Polakiem mówiącym po polsku lepiej ode mnie. Mimo to słabo go rozumiałem. Mówił, że są inwestorzy pragnący finansować ten film, co wydaje mi się nieprawdopodobne. Dodał, że zawieszone są prace nad tyloma filmami różnego gatunku, że gdy wirus straci koronę, nastąpi ogromny popyt na moce produkcyjne, będzie więc trudno nam się dopchać. Jednak film jest tak zaawansowany, że przegonimy inne produkcje. Jest więc źle i dobrze. Myślałem o tym, że jeżeli nie przeżyję epidemii, wzrośnie zainteresowanie dziełem, ale zabraknie głównego aktora, jednak może będzie można mnie pominąć, gdyż dużo już nakręciłem. Sytuacja tonie w sprzecznościach.
