Kto kiedyś cierpiał, a kto mordował? Kto teraz komu każe państwu płacić miliony złotych? I za co?
2 szokujące wyroki z ostatniego tygodnia. Sąd Okręgowy w Warszawie przysądził 5 mln zł dzieciom rolnika, który 70 lat temu przesiedział 5 lat za pomoc oddziałowi Narodowych Sił Zbrojnych. Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, który odmówił synowi „Ognia” odszkodowania za bohaterstwo tatusia; obecnie Zbigniew Kuraś domaga się od ojczyzny dziesięciu baniek. Dziwaczna prawidłowość: w obu sprawach decydującą rolę odegrali prawnicy wojujący z władzą.
Sprawa z Sądu Okręgowego w Warszawie, wytoczona przez dzieci Stanisława Dobiesa, jest o tyle mniej kontrowersyjna, że żadne zarzuty nie ciążą ani na jej bohaterze, chłopie spod Bieżunia, ani na przyczynie jego nieszczęść, którą był oddział Kazimierza Dyksińskiego pseudonim Kruczek z Ruchu Oporu Armii Krajowej. Nikt nie kwestionuje nieludzkiego okrucieństwa, z jakim Urząd Bezpieczeństwa potraktował Dobiesa, ani tego, że na taki los nie zasłużył. Pytanie, które się pojawia, brzmi: czy niewątpliwa krzywda, która spotkała ojca Eugeniusza, Genowefy i Honoraty w roku 1948 rzeczywiście uzasadnia przyznanie monstrualnego odszkodowania wypłaconego jego dzieciom w 2021 r.?
Niezawodna kancelaria radcy prawnego Anny Bufnal z Gdyni – odsługująca wszystkie dzieci wyklętych, którzy chcą zarobić na rodzicach – zażądała 18 mln zł: dwukrotności średniego wynagrodzenia za każdy dzień w więzieniu. Sąd orzekł wprawdzie, że to przesada, ale uznał, że racjonalne jest porównywanie sprawy Dobiesa do sprawy Tomasza Komendy, który dostał ok. 2 tys. zł za dzień za kratami. Jednak dzieci Dobiesa dostały o połowę więcej: ok. 3 tys. zł za dzień. Przewodniczący składu orzekającego wyjaśnił, że jest to kwota, która zostałaby przyznana Dobiesowi, gdyby żył, zaokrąglona w górę tak, aby dało się ją równo podzielić między troje dzieci…
Toż to kompletny absurd. Nie ma żadnego powodu, dla którego żyjący człowiek, któremu nielegalne działania obecnego państwa złamały życie i odebrały młodość, ma zasługiwać na mniej niż dzieci kogoś, kto nie żyje od pół wieku – Dobies zmarł w 1968 r. – a do tego padł ofiarą błędów i wypaczeń państwa, które już dawno nie istnieje i od którego obecna Rzeczpospolita odcina się na całej długości. A już fraza o zaokrągleniu w górę na rzecz łatwego podziału, którą sąd uzasadnił dorzucenie lekką ręką 100 tys. zł, brzmi jak totalna kpina: serio, podzielić między 3 osoby można każdą kwotę. W najgorszym wypadku pozostanie grosz bez przydziału. Wyrok jest dziwaczny i oburzający. Jest zasadnicza różnica między zadośćuczynieniem moralnym, unieważnieniem wyroku i pełną rehabilitacją, a robieniem z ludzi milionerów, na krzywdach rodziców, na koszt państwa.
Co zabawne: podobną opinię zdaje się mieć obecna władza. Skarb państwa reprezentował w tej sprawie słynny harcownik Ziobry, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, sędzia Piotr Schab. Wydelegowana przez niego prokuratorka przekonywała, że moralna słuszność jest po stronie skarżących, ale kwota odszkodowania powinna wynosić 560 tys. zł – po 10 tys. za miesiąc. Sąd zasądził 10 razy tyle.
Przewodniczącym składu orzekającego był sędzia Piotr Gąciarek.
Sędzia Gąciarek, wiceprezes warszawskiego oddziału Iustitii, jest w osobistym sporze z rzecznikiem Schabem. Schab chce Gąciarkowi zorganizować dyscyplinarkę pod absurdalnymi zarzutami w związku ze zorganizowaniem przed siedzibą Prokuratury Krajowej pikiety w obronie sędziego Tulei. Zarząd warszawskiej Iustitii wydał oświadczenie, iż działania Schaba wobec Gąciarka to „próba zastraszenia sędziów i ograniczenia im wolności słowa oraz zgromadzeń”.
Sprawa z Krakowa jest oczywiście znacznie bardziej kontrowersyjna. O tym, że Józef Kuraś dopuszczał się zbrodni na ludności cywilnej, pisze nawet – choć oczywiście między wierszami – Instytut Pamięci Narodowej w poświęconej mu hagiograficznej broszurze: „Stałym elementem rozprowadzanych na Podhalu ulotek »Ognia« było też utożsamianie ludności żydowskiej z komunistycznym reżimem. O ile likwidacja funkcjonariuszy bezpieki czy partii miała swoje uzasadnienie, o tyle nie da się usprawiedliwić aktów przemocy wobec zwykłych, niezaangażowanych w działalność polityczną ludzi. Dawni żołnierze »Ognia« zaprzeczali oskarżeniom o antysemityzm i dążenie do fizycznej likwidacji ludności żydowskiej. A jednak z rąk jego ludzi zginęła m.in. kilkuosobowa grupa Żydów pod Nowym Targiem 20 kwietnia 1946 r., a 2 maja 1946 r. pod Krościenkiem grupka partyzantów otworzyła ogień do żydowskich cywili uciekających za granicę, zabijając kilkunastu z nich”. IPN odnotowuje też „karne konfiskaty”, które w przypadku „ociągania się” mogły prowadzić do „podwyższenia kary”, w tym „kary chłosty czy nawet wyroków śmierci”. Broszurka dodaje, że „Ogień” „systematycznie zwalczał też antypolską działalność Słowaków, żądających ponownego oderwania od Polski obszarów polskiego Spiszu i Orawy”.
Całość na łamach