Aby Ukraina wygrała, Putina powinien trafić szlag. Polacy robią wszystko, żeby padł ze śmiechu.
„Jestem zbudowany, że inicjatywa, która wyszła z Sandomierza, znalazła pozytywny odbiór w takich miastach jak Warszawa, Kraków, Rzeszów, Białystok i Płock. Wierzę, że hymn Ukrainy wybrzmi zamiast hejnałów w innych polskich miastach” – zaapelował do obywateli wolnego świata burmistrz Sandomierza Marcin Marzec.
Żeby Putinowi poszło w pięty oraz „w ramach solidarności z Ukrainą”, na jarocińskim ratuszu wywieszona została ukraińska flaga.
„Zachęcam biblioteki do włączenia się do akcji »Serce dla Ukrainy«. Wystarczy wywiesić serca w widocznym miejscu (oknach, drzwiach, regałach, przy ladzie, w czytelniach) i zdjęcia niebiesko-żółtych serc zamieścić na Facebooku z hashtagiem #SolidarnizUkrainą. Stwórzmy razem galerię zdjęć »Serc dla Ukrainy«” – dołożyła kamyczek do zwycięstwa nad agresorem biblioteka w Międzychodzie.
***
Warszawski Festiwal Piwa też dał odpór rosyjskiej soldatesce. „W tym trudnym czasie potrzebna jest przede wszystkim pomoc Ukraińcom. Brakuje mam słów, ale nie nadziei. Społeczność związana z piwem rzemieślniczym w szybkim tempie zareagowała na bieżącą sytuację, tworząc specjalne piwa” – oświadczyli organizatorzy.
Skoro cały naród polski walczy z rosyjskim imperializmem, to nie mogło w tej walce zabraknąć tatuażystów. Wrocławska Chimera Tattoo wszystkie pieniądze zarobione na wytatuowaniu każdej ukraińskiej flagi przeznaczyła na pomoc Ukrainie. Jack Galan Art Studio ze Szczecina – to samo: dochód za tatuaże z symbolem żółtoniebieskiego serca został przeznaczony na zbiórkę. Minimalny koszt tatuażu to 100 zł. Skromność tatuażystów nie pozwoliła im mówić, ile ukraińskich dziar wykonano przez kilkanaście dni akcji.
***
W internecie walka z Putinem idzie pełną parą. „Bezprawne i niesprowokowane działania militarne Rosji na Ukrainie” zmuszają internautów do bojkotowania rosyjskich produktów. Żeby to zrobić, portale społecznościowe każą czytać cyfry na kodzie kreskowym. Jeśli pierwsze 3 cyfry będą z zakresu 460-469, znaczy, że rzecz została wyprodukowana w Federacji Rosyjskiej i nie wolno jej kupować. Chyba że rosyjska firma działa na terenie innego kraju. Wtedy będzie miała zupełnie inne cyferki, ale też jej nie wolno kupować. Produkowana z rosyjskiej ropy benzyna z Orlenu jest oczywiście produktem na wskroś polskim.
***
Bardziej zaawansowani internauci rzucili się na sianie antyrosyjskiego hakerskiego cyberterroryzmu. Ataki, wycieki danych i samo przełamywanie zabezpieczeń zrobiły jednak kuku nie rosyjskim firmom, ale wywiadom różnych krajów, które od dawna szpiegowały te bazy danych. Dlatego pojawiły się apele do hakerów dobrej woli, żeby się nie wpieprzali, bo przez włamania cała wieloletnia robota wywiadowcza CIA i Mosadu idzie się jebać. Stąd na stronach dla polskich włamywaczy sieciowych pojawiły się takie apele: „Grzebiąc w krytycznych systemach, możecie przeszkodzić komuś, kto już tam mieszka i może osiągnąć efekt o wiele większy od tego, co sami zaplanowaliście. Ukraina bez wątpienia otrzymuje cenne informacje wywiadowcze od krajów NATO, a spora ich część zapewne pochodzi ze świata cyber. Nie popsujcie tego”.
Inni internetowi polscy mieszacze niebędący hakerami umyślili sobie, że zrobią niedobrze Putinowi, spowalniając rosyjskie sieci. Spowolnili, ale nie te oficjalnie ocenzurowane przez Kreml, lecz takie, z których korzystali rosyjscy internauci, którzy chcieli wiedzieć więcej niż to, że rosyjskie wojsko dzielnie bije zabijających własnych cywilów nazistów z Ukrainy.
Całość na łamach