Pod czyją obronę uciekają się kościoły.
W środę 28 października 2020 r. przy kościele św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w Warszawie można było zobaczyć zdumiewający widok. Policjanci wspólnie z faszystami, kibolami i chuliganami (było ich kilkudziesięciu) stali ramię w ramię, broniąc dostępu do świątyni. Nie wiadomo, przed kim zawiązał się ten egzotyczny sojusz, gdyż nikt kościoła nie atakował. Protestujący przechodzili spokojnie obok, ze zdziwieniem obserwując niecodzienny widok, który uwieczniali na zdjęciach.
Można by tylko wzruszyć ramionami, gdyby nie to, że wśród tzw. narodowców byli karani za przestępstwa, a nawet poszukiwany listem gończym. Według mojego informatora Rafał B., Michał G. i Hubert Z. to stadionowi chuligani związani ze środowiskiem nazistowskim, którzy mają na koncie udział w bójkach, pobicie, niszczenie mienia i znieważenie funkcjonariusza. Inny z obrońców kościoła jest poszukiwany przez policję za pobicie, kradzież i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Aż trudno uwierzyć, że stróże prawa współdziałają z przestępcami, chociaż w państwie PiS wszystko jest możliwe.
Nadkomisarza Sylwestra Marczaka, rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji zapytałem:
„1. Kto dowodził akcją zabezpieczana kościoła pw. św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w Warszawie 28 października 2020 r.?
2. Kto zezwolił, aby tzw. narodowcy wspólnie z policjantami brali udział w zabezpieczaniu kościoła?
3. Ilu tzw. narodowców pomagało policji w zabezpieczaniu kościoła?
4. Czy policjanci sprawdzili tożsamość osób, które pomagały im w ochronie kościoła? Jeśli nie, to dlaczego?
5. Czy prawdą jest, że wśród tzw. narodowców były osoby notowane przez policję, karane za przestępstwa, w tym jedna poszukiwana listem gończym?
6. Czy w innych miejscach na terenie Warszawy policjanci zabezpieczali kościoły wspólnie z tzw. narodowcami? Jeśli tak, to czy przeprowadzono weryfikację tych osób?”.
Rzecznik Marczak odpisał: „Nie wskazujemy formy i metody realizacji zadań wykonywanych przez policjantów, w tym dowódców zabezpieczeń. Teza, że policjanci wspólnie z narodowcami zabezpieczali kościół, jest kłamstwem. Celem naszego działania było oddzielenie od siebie dwóch grup reprezentujących odmienna poglądy, a nie stawanie po jednej ze stron. Wśród osób, wobec których były podejmowane czynności, były zarówno osoby z jednej, jak i z drugiej strony”.
Rzecznik przedstawił tę pokrętną wersję, ale nie odpowiedział na pytania i nie zaprzeczył temu, że wśród tzw. narodowców byli przestępcy, co wskazuje na to, że informator się nie myli.
Jak gdyby tego było mało, kościoła św. Aleksandra broniła z chuliganami także prokurator Marta Choromańska z Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Za działania zabezpieczające podczas demonstracji odpowiada m.in. zastępca komendanta stołecznego policji ds. prewencji insp. Marek Chodakowski. Policjanci, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że nigdy nie powinno dojść do sytuacji pod kościołem. Funkcjonariusze powinni usunąć tzw. narodowców, którzy swoją obecnością tylko prowokowali do zadymy. Policjanci nie przeszukali faszystów, a mogli oni mieć przy sobie gaz, noże czy inne niebezpieczne przedmioty. Gdyby doszło do zamieszek, stróże prawa znaleźliby się w kleszczach, mając za plecami obrońców kościoła, a przed sobą nacierający tłum.
Do obrony świątyń chuliganów wezwał, jak wiadomo, wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, który nadzoruje resorty siłowe, policjanci nie mieli więc nic do powiedzenia. W tym kontekście wywód rzecznika Marczaka, że kłamstwem jest teza, jakoby policjanci wspólnie z tzw. narodowcami zabezpieczali kościół, brzmi niedorzecznie.
Sprawdziłem. Będąc na miejscu, zapytałem jednego z samozwańczych obrońców, czy mogę do nich dołączyć, na co ten, przechodząc przez kordon policji i krótkiej rozmowie z innym typem, odpowiedział, że tak (przedstawiłem się jako członek brygady ONR z Nysy, który przyjechał wspomóc kamratów).
Szokujący film nagrał Włodzimierz Ciejka z „Wolnych Mediów” na schodach kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Starsza kobieta przepasana tęczową flagą (z napisem: „Siła bezsilnych”) została otoczona przez agresywnie zachowującego się lidera faszystów Roberta Bąkiewicza i jego koleżków. Na nagraniu widać, jak Bąkiewicz zrywa kobiecie z ramion flagę i ciska nią o ziemię, a stojący obok policjanci, zamiast upomnieć Bąkiewicza, zaczynają szarpać kobietę. Jeden z faszystów mówi, żeby ją „wyprowadzić”, a policjant odpowiada: „My nie wyprowadzamy. My możemy asekurować. Panowie chcą wynieść – proszę bardzo”. Bąkiewicz wydaje więc rozkaz, żeby wynieść kobietę. Jeden z jego ludzi pyta jeszcze raz funkcjonariusza: „Mamy wynieść tę panią?”. „Nie wiem, to jest wasz teren” – odpowiada policjant, a po chwili naziole wloką kobietę po schodach.
Nie był to odosobniony wpadek. Na innych filmach widać, jak faszyści siłą wyprowadzając sprzed kościoła inne osoby, a policjanci przyglądają się temu, stojąc bezczynnie.