Putin szuka dwóch – NIE

Smak musztardy na szklanki dnie.

Jeżeli gdzieś może być obchodzone święto szklanki, to oczywiście w Rosji. Nie chodzi jednak o zawartość naczynia, lecz o konkretny model, napawający obywateli Federacji Rosyjskiej dumą. Chodzi o popularne graniaste szklanki typu pokal dostępne w sklepach IKEA. Pewnie wielu z was ma takie w domu. Rosjanie mogą mieć z tym problem, bo IKEA wycofała się z ich kraju. Może i kupią, ale nie w sklepie IKEA. Przynajmniej wiedzą, jak je robić, a to już coś. Nie jest to może technika na miarę iPhone’a czy innych dóbr ze zgniłego Zachodu, ale zaspokaja bardziej podstawowe potrzeby przeciętnego Rosjanina niż obcowanie z tiktokowymi zboczeniami.

Nie ma lepszego czasu na opowieść o tej szklance niż teraz, po wygranej ze Szwecją i w czasie rosyjskiej agresji na Ukrainę.

 

Czterokanciasta

Szklanki są popularne, bo tanie i praktyczne. Duża ich część jest produkowana właśnie w rosyjskich fabrykach, a tamtejsi tropiciele ciekawostek i wpływu rosyjskiej myśli alkoholowo-technicznej na dzieje świata twierdzą, że w Rosji ją wymyślono. Urodziny obchodzi 11 września, ale (chyba, bo ostatnio to z nimi nic nie wiadomo) nie ma to nic wspólnego z zamachem terrorystycznym. Nie ulega wątpliwości, że niejeden ruskij mużyk po wychyleniu kilku szklanic zamachnie się czasem na małżonkę…

„Granionyj stakan”, czyli „graniasta szklanka”, pojawić się miała na świecie w XVII w., za czasów cara Piotra I. Chciał on, żeby oficerowie floty pili wino po zachodniemu, ze szkła, a nie z drewnianych naczyń jak jakaś dzicz. Szkło to nie był wówczas tak powszechny i tani materiał jak dziś, stąd trzeba było podumać, jak uniknąć strat. Raz, że drogie, a dwa, że potłuczone szkło to ryzyko skaleczeń. Same problemy, ale pęd do zachodniej cywilizacji był silniejszy.

Specyficzny kształt szklanki miał ułatwiać popijanie na pokładzie statku, bo spadając, nie toczyła się po stołach i podłodze jak jej okrągłe odpowiedniki. Lepiej też leżała w ręce, gdy łajbą miotały fale, a towarzystwo niekoniecznie zachowywało pełną sprawność psychomotoryczną. Historyczna anegdota za pierwszego wytwórcę szklanki podaje władimirskiego szklarza Efrema Smolina, który miał przedstawić władcy tę nietłukącą się alternatywę. Piotr I miał na widok wynalazku rzucić „stakanu byt’”, sygnalizując w ten sposób swoją aprobatę. Otoczenie cara usłyszało jednak „bić” i rozbili szklanki na szczęście. Tak oto prototyp nietłukącej się szklanki rozpoczął karierę rozbity w drobny mak.

 

Nam się połamała

Prawdziwa i udokumentowana kariera graniastej szklanki zaczęła się w czasach Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ale i tu nie brakuje legend i domysłów. Autorem projektu szklanki w znanym do dziś kształcie miała być według powszechnego mniemania Wiera Muchina – rzeźbiarka mająca na koncie wiele dzieł socrealistycznych. Do najbardziej rozpoznawalnych należy „Robotnik i kołchoźnica” – monumentalna rzeźba przedstawiająca parę radzieckich ludzi z sierpem i młotem w dłoniach – symbolu studia filmowego Mosfilm. Artystkę projektującą szklankę inspirowały podobno – oprócz ducha praktyczności – starożytne greckie kolumny. W procesie tworzenia miał uczestniczyć także malarz Kazimierz Malewicz, autor słynnego „Czarnego kwadratu na białym tle”.

Tak naprawdę niewiele wiadomo o prawdziwych twórcach projektu. Rzucanie wielkimi nazwiskami dodaje szklance splendoru, ale zapewne ma dość luźny związek z rzeczywistością. Chociaż nie można niczego wykluczyć: wielu artystów chałturzy, żeby mieć co do garna włożyć, a gdy ojczyzna wzywa i płaci… Zwłaszcza gdy jest to ojczyzna radziecka. Muchina zaprojektowała kufel do piwa, czemu więc miałaby odmówić uczestnictwa w pracach nad szklanką przydatną do wódki? Lepiej zaprojektować szklankę niż ślizgać się po szklance syberyjskiej…

 

Całość na łamach