Skok z okna na piramidę.
Z pewną ekscytacją antyrządowe media donosiły o nieco groteskowej kampanii billboardowej, opartej na grafice wyobrażającej płód ludzki wewnątrz serca z rubinu, mającego prawdopodobnie reprezentować macicę. Billboardy pojawiły się w odpowiedzi na protesty Strajku Kobiet przeciw orzeczeniu pseudotrybunału na temat ustawy antyaborcyjnej.
Dość szybko odezwała się autorka grafiki, rosyjska plastyczka Jekaterina Głazkowa, która stwierdziła, że jej praca, kupiona przez antyaborcjonistów na tzw. mikrostocku, gdzie za niewielkie pieniądze można ściągnąć i wykorzystać różne obrazki, miała znaczyć coś wręcz przeciwnego: radość macierzyństwa, a nie jego przymus. „Jako artystka i jako kobieta w pełni popieram polskie kobiety w ich walce o prawo wyboru” – napisała Głazkowa i nawet narysowała nagą gniewną kobietę wpisaną w kształt błyskawicy – co zadedykowała Strajkowi Kobiet.
Do autorstwa kampanii z wykorzystaną wbrew intencji autorki grafiką przyznała się Fundacja „Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara”, która jest ideologicznym nowotworem narosłym na całkiem biznesowym organizmie przedsiębiorstwa o nazwie Eko Okna, należącego do niejakiego Mateusza Kłoska. Aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zadały sobie nawet trud zbadania kosztów kampanii, która płodzikami w rubinie oplakatowała całą Polskę – zdaniem specjalistów z jednego z domów mediowych koszt tej skali propagandy to 5,5 mln zł po rabacie, bo detalicznie kosztowałoby to kilkanaście baniek. Kłosek nie komentuje wycen, ale ma wiele do powiedzenia na temat wydźwięku akcji: „Nie rozumiem, skąd przeświadczenie o wyłącznie antyaborcyjnym przesłaniu akcji plakatowej. Celem nadrzędnym tej akcji jak i samej działalności Fundacji »Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara« jest afirmacja życia we wszystkich jego aspektach”.
Można by się wzruszyć. Gdyby na plakatach w ostatnich tygodniach nie pojawiło się hasło: „Naprotechnologia.pl”. Bo to już zupełnie inna opowieść.
Watykańskie morale, amerykańska piramida
Pod adresem Naprotechnologia.pl znajdujemy bowiem ulotkę reklamującą szkolenie dla instruktorów metody Crichtona, które odbędzie się w Krakowie w maju i październiku. Ten aspekt „afirmacji życia” godny jest szczególnego omówienia.
„Naprotechnologia” reklamowana jest przez Kościół kat. jako „moralna alternatywa” dla in vitro: leczenie niepłodności zgodne z katolickimi obsesjami. Ale tak naprawdę jest to swoista piramida finansowa, wymyślona przez amerykański Instytut Badań Rozrodu Człowieka im. Pawła VI,
który to instytut należy do dr. Thomasa W. Hilgersa i jego żony Sue, twórców geszeftu o nazwie Creighton Model FertilityCare System, czyli mniej więcej „System terapii płodności wg Modelu Creightona”.
To zastrzeżony znak towarowy, którym państwo Hilgersowie opatrzyli swoją wersję powstałej w połowie zeszłego wieku metody Billingsów, częściej znanej jako „watykańska ruletka”: sposobu na unikanie ciąży opartego na przyglądaniu się temu, co kobieta wygrzebie sobie spomiędzy nóg. Wskaźnik Pearla dla tej metody jest na poziomie 23 – co oznacza, że prawie co czwarta niewiasta zajdzie w niechcianą ciążę podczas pierwszego roku jej stosowania. Inaczej mówiąc – słabo…
Zauważono jednak, że – o ile obserwacja śluzu nie sprawdza się przy unikaniu ciąży – bywa pomocna przy próbach zachodzenia. I na tym genialnym odkryciu – że w ciążę zachodzi się w dni płodne – oparli swoje dzieło Hilgersowie.
Całość na łamach