Pomysłom ministra Czarnka należy się przeciwstawiać z całą mocą. Co dzień od nowa.
Na zebraniu szkolnym z rodzicami klas pierwszych w XLIV Liceum Ogólnokształcącym im. ks. Stanisława Konarskiego w Krakowie poproszono rodziców, których dzieci rezygnują z chodzenia na religię, o wizytę w gabinecie dyrektora. Dyrektor Mariusz Graniczka pytał rodziców o powód. I czy są ateistami bądź innowiercami.
XLIV LO jest świetnie położone – w centrum Krakowa, nieopodal Wawelu. Z dość – jeśli wierzyć opiniom w internecie – wysokim poziomem nauczania i zdawalnością matur na poziomie 100 proc. Także ma dość wysokie, 12. miejsce w zeszłorocznym rankingu krakowskich liceów. Jedyny wyraźny minus to opinia o dyrektorze szkoły. Ma on wśród młodzieży opinię oszołoma. W szkole jest kącik smoleński, gdzie wisi tablica z nazwiskami wszystkich ofiar katastrofy. W zamierzeniu dyrektora ma to służyć pamięci, a jest przedmiotem totalnej beki. Wprowadzono całkowity zakaz używania telefonów. Zero przejawu jakiegokolwiek własnego indywidualnego stylu. Czerwony irokez na łbie absolutnie by nie przeszedł. Apele i msze z „uroczystych okazji”, w których uczestniczyć musi każdy. Warty pod „krzyżem katyńskim”. Rozwiewam wątpliwości, gdyby ktoś takie miał. To liceum publiczne.
Rzecz o akcji dyrektora Graniczka dostała się najpierw do lokalnej „Gazety Wyborczej”, a potem była szeroko szerowana w mediach społecznościowych. Myślę, że to jednostkowy kuriozalny przypadek. Bo i szkoła z prezentowaną podstawą swojego dyrektora odbiega nieco od innych szkół. Na razie przynajmniej. Na razie. Ale nie byłoby to wszystko zapewne możliwe, gdyby nie sprzyjająca atmosfera do podejmowania w szkołach takich kroków. To w Krakowie jest przecież najsłynniejsza kurator oświaty w Polsce Barbara Nowak. Jest słynna przez swoje wypowiedzi. Najbardziej zasłynęła nazwaniem Uniwersytetu Jagiellońskiego „agencją towarzyską” „Krystyną Pawłowicz polskiej oświaty” nazwali ją internauci. „Jednym z najlepszych kuratorów w Polsce, nie tylko dzisiaj, ale w ogóle w historii” – nazwał ją Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.
***
Panie Czarnek. Uważam, że nauczanie religii, prowadzenie katechezy na terenie szkoły nie powinno się odbywać w żadnej formie. Chyba że jest to szkoła prywatna o profilu religijnym i rodzice świadomie zapiszą dziecko do takiej szkoły. I nie chodzi mi bynajmniej o względy finansowe, tych pensji dla katechetów, już pal to licho. Chodzi mi o zasadę neutralności, jaką powinno się kierować państwo (to z wizji Platona) w podejściu do obywateli.
Niepokojące dla mnie jako dla rodzica są rachunki, z których wynika, że
według planu nauczania w ośmioletnim cyklu nauczania religia jest piątym przedmiotem pod względem największej liczby godzin w szkole podstawowej.
Dzieci (te które uczęszczają na religię) przez 8 lat mają jej 608 godzin. Historii, tak drogiej sercu pana, panie Czarnek, są 342 godziny. Jest po 190 godzin geografii, biologii, informatyki. Fizyka oraz chemia – 152 godziny. Religia, zamiennie z etyką dla chętnych, to dodatkowe problemy dla wszystkich dyrektorów szkół przy planowaniu zajęć lekcyjnych, problemy z salami.
Kuriozalna jest sytuacja, że stopień z religii, nieobowiązkowej, uwzględniany jest na świadectwie i wliczany do średniej.
To krzywdzące wobec tych, którzy na religię albo etykę nie uczęszczają; jest to rodzaj swoistej presji wywieranej na uczniów, którzy chcieliby sobie średnią ocen podnieść. A wysoka średnia to możliwość uzyskania stypendium.
Całość na łamach