Traktat o cyckach – NIE

Z okazji walentynek dla wszystkich romantyków, wyznawców wzniosłej i czystej miłości.

 

Sami dobrze wiecie: miłość miłością, ale cycki to jednak cycki.

Samica człowieka jako jedyna posiada biust, nawet gdy nim nie karmi. U samic innych ssaków wydatne piersi pojawiają się, gdy są potrzebne – w ciąży i podczas karmienia – a potem znikają do następnego razu. To czyni pytanie o ewolucyjne uzasadnienie tej ludzkiej odmienności szczególnie intrygującym.

 

Magnes

Podstawowa odpowiedź jest taka, że samica człowieka wyewoluowała biust, żeby przyciągać samców. Za czym przemawia wielokrotnie udowadniana naukowo popularność cycków wśród płci przeciwnej.

Według rozlicznych studiów poświęconych tej jakże istotnej kwestii istnieje silna konkurencja między cyckami średnimi i dużymi, choć wygląda na to, że duże ciągle wygrywają. W najnowszych poważnych badaniach na ten temat, przeprowadzonych w 2013 r. przez parę brytyjskich psychologów Virena Swami i Martin Tovée wśród białych mężczyzn w Londynie, 43,5 procent facetów wolało duże cycki (w tym 19 procent bardzo duże), a 32,7 procent – średnie. Mniej niż co czwarty lubił małe.

Z kolei fascynujące w swojej złożoności badanie zrobione przez psychologów australijskich pod kierownictwem Barnaby’ego Dixona w 2010 r. wśród mężczyzn zamieszkujących Nową Zelandię oraz archipelagi Samoa i Papua Nowa Gwinea wykazało, że przedstawiciele badanych populacji w wyraźny sposób uzależniają swój stosunek do wielkości cycków od stanu cywilnego. Ponad 60 procent nowozelandzkich kawalerów woli średnie, a prawie 60 procent żonatych duże. Małych nie woli nikt. Wśród nieżonatych Samoańczyków średnie lekko wygrywają z dużymi, podczas gdy wśród żonatych duże biją średnie na głowę, mając 2 razy więcej zwolenników. Wśród Papuasów zdarzali się – nieliczni – entuzjaści małych, choć preferencja dla dużych była stała i rosła wraz ze ślubem. Naukowcy nie przedstawili przekonującego uzasadnienia dla tej zmiennej, choć wydaje się to dość proste: żonaci mogą już sobie tylko popatrzeć, a duże lepiej widać.

 

Pokarm

Dziesiątki innych badań próbują tłumaczyć zmienne preferencje różnymi czynnikami: statusem socjoekonomicznych (biedniejsi faceci wolą większe cycki); rozpustą (faceci preferujący krótsze związki wolą większe cycki); samooceną (faceci zachwyceni sobą wolą większe cycki); seksizmem (rasistowski świnie wolą większe cycki), a nawet odżywieniem. Swami i Tovée zauważyli, że biust duży lub bardzo duży wolało dwie trzecie głodnych mężczyzn i tylko 45 procent najedzonych.

 

Tęsknota

Te wszystkie niewątpliwie doniosłe odkrycia nie odpowiadają jednak na zasadnicze pytanie: dlaczego? Dlaczego heteroseksualni mężczyźni generalnie oczekują od partnerek wybrzuszeń na klatce piersiowej?

Podejrzewam, że ludzie zapytani na ulicy o naukowe uzasadnienie popularności cycków odpowiedzieliby głównie Freudem – ssanie piersi matki to pierwsze erotyczne doświadczenie, za którym tęsknimy w dorosłym życiu – co wskazuje na nieśmiertelną siłę rewolucyjnej freudowskiej myśli, ale niekoniecznie daje wyczerpującą ewolucyjnie odpowiedź. Tej biolodzy i antropolodzy poszukują od dziesięcioleci i jakoś nie mogą znaleźć.

 

Geny

Najprostsza: pokłady tłuszczu umiejscowione w cyckach wskazują na zdrową, dobrze odżywioną samicę, która jest w stanie wyprodukować zdrowe potomstwo i wykarmić je nawet w ciężkich czasach. Podstawowa wada tej teorii jest taka, że zgodnie z nią każdy tłuszcz na kobiecym ciele powinien być pociągający, niezależnie od tego, gdzie umiejscowiony – a jakoś nie jest. Co więcej, między uczonymi pojawia się spór co do tego, czy tłuszcz w cyckach jest sygnałem uczciwym, czy nieuczciwym.

Teoria sygnalizacji mówi mniej więcej tyle, że różne cechy i zachowania poszczególnych osobników służą do komunikacji z innymi przedstawicielami gatunku (a także z innymi gatunkami) i mogą to być sygnały uczciwe, czyli takie, które reklamują np. prawdziwą krzepę i potencjał rozrodczy, bądź nieuczciwe, czyli, krótko mówiąc, ściema. Cycki bywają interpretowane na 2 przeciwne sposoby.

Amerykański antropolog ewolucyjny Frank Marlowe, autor „hipotezy powabności”, twierdzi, że cycki powstały jako uczciwy sygnał młodości, a zatem płodności: jędrne stojące cycki pokazywały samcom homini, że mają do czynienia z samicą młodą, ale już dojrzałą i zdolną do rozrodu. Co stało się szczególnie istotne, gdy ewolucja zlikwidowała ewidentne oznaki owulacji i pojawiła się tendencja do trwałego łączenia się w pary, związana z rozrostem mózgu ludzkiego, który pociągał za sobą rozrost głowy. Dzieci o coraz większych łbach musiały przychodzić na świat coraz wcześniej – później nie przeszłyby przez drogi rodne – a to z kolei oznaczało, że wymagają coraz dłuższej opieki tatusia i mamusi, co z kolei implikowało dłuższe związki.

 

Ściema

Z drugiej strony amerykańska zoolog ewolucyjna Bobbi S. Low opracowała teorię, zgodnie z którą cycki, podobnie jak dupa, są to „sygnały nieuczciwe”, ponieważ zwabiają samców obietnicą szerokich bioder i wydajnych gruczołów mlecznych – czyli cech korzystnych dla rozrodu – podczas gdy tak naprawdę jest to tłuszczowa atrapa, która nie ma praktycznych walorów. Tylko u człowieka piersi składają się głównie z tkanki tłuszczowej (i dlatego nie znikają po zakończeniu karmienia), u innych ssaków o ich wielkości i kształcie decydują gruczoły mleczne, które naprawdę odwalają robotę przy karmieniu. Wniosek: u kobiet są one oszukańcze.

Z kolei biolog Robert L. Smith przypisał sygnałowi cyckowemu bardziej skomplikowany rodzaj nieuczciwości. Smith zwraca uwagę, że generalnie wśród ssaków piersi uwidaczniają się tylko w ciąży albo w trakcie karmienia – czyli w czasie gdy samica nie owuluje. Piersiaste samice były mniej pilnowane przez stado, ponieważ nie wyglądało na to, że stwarzają bezpieczeństwo zaciążenia z obcymi osobnikami. Dzięki temu miały one większą szansę na przypadkowe kontakty i dostęp do większej puli genowej, co oznacza zdrowsze, silniejsze potomstwo. Według Smitha oszukańcza tendencja do widocznych cycków, mimo braku małych do karmienia, była przypadkową genetyczną mutacją, która okazała się źródłem cechy zwiększającej zdolności organizmu do przeżycia lub rozrodu, co jest – jak wiadomo – istotą selekcji naturalnej. Zgodnie z teorią dostosowania piersiaste samice miały większą szansę na to, żeby ich geny przetrwały, multiplikując się w następnych pokoleniach, co oznaczało, że związana z nimi cecha – cyc – uległa pozytywnemu doborowi naturalnemu.

I wreszcie teoria, którą zostawiłam sobie na deser. Brytyjski antropolog Edward Dutton proponuje hipotezę, iż cycki wyewoluowały, żeby przypominać dupę.

Kolejne fazy ewolucji hominidów produkowały coraz bardziej wyrafinowane i myślące istoty. Jednak te istoty nadal kopulowały w typowej dla zwierząt pozycji, czyli od tyłu. W pewnym momencie jednak samica uległa odwróceniu. Naukowcy nie są zgodni kiedy – zgadzają się natomiast co do tego, że przyniosło to olbrzymie efekty w zakresie trwałego wiązania się w pary. Co z kolei okazało się niezwykle korzystne ewolucyjnie, albowiem energia, którą samce musiały dotychczas zużywać na walkę o samicę, mogła być produktywnie przekierowana na dbanie o potomstwo. Dutton twierdzi, że piersi powstały jako forma ułatwienia tej przemiany: ponieważ tysiące pokoleń samców przyzwyczaiły się do oglądania pośladków podczas kopulacji, samice wyhodowały cycki, żeby pokazać im jakiś znajomy widok.