W kroczu i w ustach – NIE

Kryminaliści od lat bawią się na koszt podatników. Ziobro nawet nie kiwa palcem.

W więzieniu we Wronkach wywczasu zażywali Róża Luksemburg, Wojciech Korfanty, Stepan Bandera, Jacek Kuroń i Wiesław Chrzanowski, czyli bohaterowie narodowi aż czterech nacji, żydowskiej, śląskiej, ukraińskiej i polskiej. W przeszłości za wronieckie kraty pakowano bowiem skazańców politycznych, a ci przeważnie legitymują się większym formatem niż pospolici złodzieje.

Zygmunt S. do Zakładu Karnego we Wronkach trafił po dobrej zmianie, w pisowskim państwie dobrobytu więźnia sumienia ze świecą szukać i nawet długotrwałe poszukiwania rezultat dają nader skromny. Ginący gatunek reprezentował właściwie tylko Sławomir Nowak, i to, jak się okazało, chwilowo, bowiem sąd wypuścił go na powietrze i jeśli były minister wpłaci milion złotych tytułem kaucji, ponownie więźniem politycznym zostanie dopiero po wyroku skazującym go za polityczne wziątki.

Jako że Zygmunt S. nie miał większych szans, aby w słynącej z tolerancji V RP kiblować za poglądy, we wronieckim pierdlu wylądował z powodu rozboju dokonanego w warunkach recydywy, dziś jest to bowiem zakład specjalizujący się w uporczywym socjalizowaniu osobników płci męskiej. Dostał 6,5 roku, po trzech latach zresocjalizował się na tyle, że pozwał zakład karny.

 

Zęby i gacie

Za to, że mimo wniosku „o wykluczenie z badania udziału osób płci przeciwnej”, pielęgniarka ujrzała go nago, co wywołało „obrazę godności i narażenie na wstyd oraz ciągnącą się w konsekwencji tego zdarzenia opinię i docinki ze strony kolegów”, zażądał 100 tys. zł. Takiej samej kwoty domagał się za to, że podczas odsiadki zafundowano mu wadliwą protezę zębową, przez co „w trakcie spożywania posiłków nienaturalnie ciamkał i mlaskał, nie mógł doprowadziło protezy utrzymywać we właściwym stanie higienicznym, co do rozmnożenia się bakterii i grzybów, i w konsekwencji negatywnie wpłynęło na apetyt, a także doprowadziło do utarty radości z konsumpcji ulubionych dań”. Na dodatek „nieprzyjemny zapach wydobywający się z ust, a ściślej rzecz biorąc fetor, przy którym woń z więziennej bardaszki jawi się jako perfumeria, zniechęcał do dialogu i bliższych kontaktów z otoczeniem, co fatalnie odbiło się na relacjach międzyludzkich”.

Dyrektor więzienia nie miał wolnych dwustu tysięcy złotych, wniósł więc o oddalenie pozwu oraz o zasądzenie od powoda kosztów procesu, w tym kosztów wynajęcia papugi.

 

Gardło chórzysty

Postawa dyrektora dotknęła Zygmunta S. do żywego. Aby dać upust emocjom, sporządził pismo procesowe, w którym wywiódł, iż jest człowiekiem głęboko religijnym. „O czym Pan dyrektor dobrze wie, bowiem odbywam regularne spotkania z księdzem na osobności albo grupowe, należę do »Bractwa Więziennego«, stowarzyszenia zajmującego się ewangelizacją w więzieniach zgodnie z nauką Kościoła Rzymsko-Katolickiego, oraz do chóru kościelnego, w którym barytonem wykonuję różne wartościowe piosenki” – napisał.

Pismo miało dowieść, że Zygmuntowi S. bliskie są wartości duchowe, natomiast walorami materialnymi gardzi. Ergo: wyrażenie nieuzasadnionych roszczeń finansowych nie przeszłoby mu przez gardło, a skoro przeszło, to znaczy, że roszczenia są uzasadnione i został skrzywdzony „i to zarówno na duchu moralnym, jak i fizycznym”.

 

Całość na łamach