Prawo Kaczyńskiego: Jeśli ktoś Jarkowi zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Jarek zabrać komuś krowy.
W Sądzie Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces, który PiS wytoczyło Wojciechowi Sadurskiemu, konstytucjonaliście, profesorowi Wydziału Prawa Uniwersytetu w Sydney i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.
Sadurski podpadł Kaczyńskiemu i spółce wpisem zamieszczonym na Twitterze w przeddzień Marszu Niepodległości 10 listopada 2018 r.: „Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, to po ustawce z ostatnich 2 dni powinno być jasne: żaden przyzwoity człowiek nie powinien iść w paradzie obrońców białej rasy, którzy na chwilę schowali swe falangi i swastyki, w zmowie ze zorganizowaną grupą przestępczą PiS”.
Partia władzy poczuła się urażona określeniem „zorganizowana grupa przestępcza”. Pełnomocnik PiS radca prawny Adrian Salus (zasiada w licznych radach nadzorczych spółek skarbu państwa) twierdził, że takie sformułowanie narusza reputację tysięcy osób należących do partii i sugeruje, że popełniają przestępstwa. Salus żalił się, że PiS jest „podmiotem najbardziej atakowanym w dyskusji publicznej w Polsce” i że „chyba ciężko jest znaleźć podmiot, który jest poddawany cięższej krytyce w domenie publicznej”. Aby oskarżonemu i jego obrońcom wybić wszelkie argumenty, Salus zadał sądowi przewrotne pytanie: „Czy wyobrażamy sobie sytuację, żeby prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że dana partia polityczna to organizacja przestępcza. Jakie larum by się podniosło?”.
Nie musimy sobie tego wyobrażać, gdyż była taka sytuacja! Mecenas Salus ma 33 lata. 16 lat temu miał 17 i zajęty był bardziej pociągającymi sprawami niż śledzenie wydarzeń politycznych. Młody wiek nie powinien go jednak skłaniać do gadania głupot.
W maju 2003 r. (rządziła wtedy koalicja SLD-PSL, a premierem był Leszek Miller) sfrustrowany licznymi niepowodzeniami Kaczyński powiedział w Radiu Zet: „Zgromadziłem wystarczającą liczbę informacji dającą podstawę do stwierdzenia, że SLD jest organizacją przestępczą”. Insynuacje te Kaczor powtarzał potem wielokrotnie, m.in. w listopadzie 2004 r. wypalił: „W ostatnich latach do PiS docierało wiele informacji o tym, że SLD jest w bardzo wielu miejscach związany z działalnością nielegalną albo po prostu przestępczą. Jest ich tak dużo, że możemy mówić o sytuacji, która ma charakter strukturalny. To nie szereg występków poszczególnych działaczy, ale sytuacja związana z istotą tej partii”.
Politycy SLD prosili Kaczora, aby dał sobie na wstrzymanie. Ten jednak, zamiast przystopować, stwierdził, że „niczego nie żałuje”. Mało tego! Wezwał SLD do wytaczania mu procesów i oświadczył, że nie będzie się zasłaniał immunitetem poselskim. Kulminacją nagonki na lewicę była zapowiedź delegalizacji SLD.
Całość na łamach